Inwestorzy zyskali jednak bardziej bezpośredniego sprzymierzeńca w postaci dynamicznej fali napływów do funduszy małych i średnich spółek. Już sierpień i wrzesień były miesiącami silnych napływów do tych funduszy, które trudno było uznać za przypadkowe, ale dopiero październik musiał przynieść jakościową zmianę, patrząc na zachowanie spółek z indeksu sWIG80. W takiej sytuacji czekanie z zakupami na zielone światło ze strony fundamentów byłoby zbyt zachowawczą strategią. Do niedawna liczba spółek uczestniczących w zwyżkach, czyli szerokość rynku, była dość ograniczona. Idealistycznie założyłem, że to poprawa raportowanych przez spółki wyników będzie motorem do „demokratyzacji" trwającej ponad rok fali hossy. Jednak w ostatnich tygodniach okazało się, że to raczej nabycia jednostek uczestnictwa funduszy inwestycyjnych staną za ekspansją szerokości rynku. Do tego doszedł świetny debiut PKP Cargo, który rozbudził nadzieję na wysokie zyski „bez ryzyka" i w rezultacie wskaźnik optymizmu wśród indywidualnych inwestorów w naszym kraju znalazł się na rekordowym poziomie. Wszystko to sprawia, że przed oczami wielu uczestników rynku pojawiło się widmo końcówki hossy z lat 2006–2007, kiedy napływ środków do funduszy był głównym kryterium decyzyjnym. Zresztą patrząc na ostatnie dwa lata z perspektywy historycznej, trudno nie oprzeć się wrażeniu, że przechodzimy właśnie podobną hossę jak w latach 2003–2007, tylko że w prawie trzykrotnym przyspieszeniu. Po pierwszej fali odreagowania na małych spółkach z początku 2012 r. nastąpił okres relatywnej siły dużych spółek, który trwał do końca ubiegłego roku analogicznie do okresu lat 2004–2005, kiedy polscy eksporterzy musieli borykać się z efektami mocnej waluty i stali się ofiarami własnego sukcesu z 2003 r. Dopiero lata 2006–2007, tak jak obecny rok, były czasem dominacji małych spółek, a napływy środków do funduszy stały się głównym argumentem za kontynuacją wzrostu. Natomiast obecna hossa wydaje się jedynie streszczeniem oryginału, gdyż inwestorzy postanowili przeskoczyć nudne okresy stopniowania ryzyka, czyli przechodzenia od funduszy stabilnego wzrostu przez zrównoważone po akcyjne, na „misiach" kończąc, i wygląda na to, że tym razem postawili wszystko od razu na małe spółki, pomijając fazy przejściowe. Gdyby pociągnąć tą analogię dalej, otrzymujemy kontynuację silnych zwyżek do wiosny przyszłego roku i wyciągnięcie wtyczki na dłużej. Jednak moim zdaniem pomimo podobieństw, historia może potoczyć się inaczej, bez hiperboli i nowych szczytów, ale także bez gwałtownego przebudzenia.