Ostatnie sesje pokazały dobitnie, że wcześniejszy optymizm był przesadzony i musiał zostać schłodzony przez spadek cen akcji. Zniżki jednak nie są znaczne i zapewne mogą jeszcze się powiększyć, szczególnie że optymizm inwestorów nie został dostatecznie ostudzony, a miejsca do rozwinięcia korekty wciąż nie brakuje.
Niemniej jednak na większe spadki ciężko jest liczyć, i to z kilku powodów. Po pierwsze, do świadomości inwestorów już całkiem wyraźnie zdążyła się przebić wiadomość, że rozwijające skrzydła ożywienie gospodarcze będzie w najbliższym czasie wspierać wyniki spółek, a przez to również ceny ich akcji. Po drugie, wciąż utrzymywane na rekordowo niskim poziomie stopy procentowe skłaniają oszczędzających do transferu środków z zapadających lokat do funduszy inwestycyjnych. Z kolei zarządzający zgodnie ze statutami swoich funduszy są zmuszeni do zakupów akcji, nawet jeżeli uważają ich wyceny za nieatrakcyjne. Warto pamiętać również o efekcie bazy, zarówno tej gospodarczej, jak i rynkowej. Otóż mniej więcej z końcem minionego roku gospodarka naszego kraju ustanawiała dołek. Z tak niską zeszłoroczną bazą w ostatnim miesiącu tego roku łatwo będzie o miłe zaskoczenie.
Co ciekawe, mniej więcej od połowy listopada zacznie się również poprawić baza rynkowa, gdyż dokładnie dwanaście miesięcy wcześniej WIG rozpoczął końcoworoczny rajd, z kulminacją 3 stycznia tego roku. Oznacza to, że już nieco nadwyrężona roczna stopa zwrotu głównej rynkowej średniej ulegnie obniżeniu w związku z podniesieniem zeszłorocznej wartości bazowej. To z kolei da przestrzeń do wzrostów, które w grudniu gremialnie nazywane będą rajdem św. Mikołaja.
Gdyby tak się stało w istocie, to w przyszłym roku do rynku akcji należałoby się odnosić z większą ostrożnością. Wynikałoby to z tego, że obecna hossa wyprzedziła dołek w realnej gospodarce aż o 16 miesięcy, co z kolei oznaczać może, że zadyszka na rynku również pojawi się znacznie wcześniej, niż uczyni to realna gospodarka. Nie można również zapominać o zbliżającym się końcu eksperymentu monetarnego w postaci luzowania ilościowego przez Rezerwę Federalną. Parkiety zapewne poradzą sobie z pierwszym ograniczeniem ilości skupu aktywów, ale kolejne redukcje mogą już być trudne do przełknięcia.