W połowie grudnia ub.r. indeks MSCI Emerging Markets ustanowił średnioterminowy dołek i od tej pory – ze zmiennym szczęściem – próbuje wspinać się na wyższe poziomy. Warto zwrócić uwagę, że wszystko to rozgrywa się w ramach rozległego, kilkuletniego trendu bocznego. Z tego względu obecną próbę podniesienia notowań można porównać do czterech podobnych ruchów zwyżkowych, które miały na przestrzeni ponad trzech lat. Takie porównanie pozwala sobie zdać sprawę, że wszystkie średnioterminowe fale wzrostowe rodziły się w bólach, przy dość silnej zmienności i obecna sytuacja nie jest pod tym względem wyjątkiem. Zestawienie historycznych przypadków pozwala jednak także zauważyć, że poszczególne fale trwały od 17 do 29 tygodni. To pozwala sądzić, że w najgorszym przypadku obecne zwyżki dobiegną końca za jakieś dziesięć tygodni (II połowa kwietnia), a w najlepszym – za 22 tygodnie.
Ciekawostką jest to, że jeśli wyciągniemy średnią z historycznych przypadków, to się okaże, że fala wzrostowa rozpoczęta w połowie grudnia ub.r. jest bardzo zbliżona do takiej uśrednionej historycznej ścieżki, po jakiej kroczył MSCI EM. Tak więc akcje na rynkach wschodzących będą prawdopodobnie kontynuować średnioterminową falę wzrostową – do takiego przynajmniej wniosku prowadzą historyczne analogie.