Taka interpretacja wskazywałaby na to, że rynek będzie wykonywał kolejny krok w kierunku poziomu oporu, a być może nawet ten opór będzie atakował. Niestety, takie oczekiwania szybko zostały zweryfikowane jako nieprzystające do rynkowych nastrojów. Po pierwsze już na początku sesji aktywność graczy nie była duża, a więc założenie, że szykujemy się do ataku było już tym faktem podważane. Może więc tylko krok w kierunku oporu, by atakować już po weekendzie? Nic z tego. Początkowa zwyżka okazała się mała i trwała krótko. Do południa ceny się obniżały i wróciły do okolicy czwartkowego zamknięcia. Do 14 ponownie mieliśmy do czynienia ze zwyżką cen, ale nie przyniosła ona nowych szczytów sesji, a za to spadek, jaki pojawił się po godzinie 15, przyniósł nowe minima dnia.

Za nami kolejna sesji z małą zmiennością cen. Efekt jest taki, że rynek wciąż przebywa w okolicy oporu, ale się nie kwapi, by poważnie go zaatakować. Atak jest istotny. O ile w przypadku indeksu już nawet średnia zwyżka jest w stanie zagrozić szczytowi z 4 grudnia, to w przypadku kontraktów wymagany jest ruch nieco większy, choć nadal mieszczący się nawet w zakresie zmienności jednej sesji, choć z punktu widzenia ostatnich dni, byłaby to zmienność wyróżniająca się. Z akcją popytu należy się liczyć w każdej chwili. Na razie obowiązuje nas nastawienie neutralne, co w tym wypadku chyba jest dobrym rozwiązaniem.