Chociaż przekroczyliśmy już półmetek sesji to emocji na rynku jest jak na lekarstwo. WIG20 rozpoczął notowania od symbolicznego wzrostu. Popyt ani jednak myślał iść za ciosem. To podaż zwietrzyła swoją szansę i postanowiła się uaktywnić. Szczęście w nieszczęściu, że również niedźwiedzie nie mają pomysłu jak rozegrać dzisiejszą sesję po swojemu. Około godz. 10 wskaźnik największych firm naszego parkietu tracił 0,2 proc. Od tego momentu na rynku nie dzieje się praktycznie nic. WIG20 o godz. 13.30 nadal tracił 0,2 proc. Pod kreską znajdowały się również inne wskaźniki naszego rynku.

Na graczach w Warszawie większego wrażenie nie zrobiły publikowane dziś dane makroekonomiczne. Z drugiej strony może to i lepiej, że tak się stało. W maju zbiorczy PMI (obejmujący zarówno sektor przemysłowy, jak i usługowy) w eurolandzie wyniósł 53,4 pkt, co okazało się wynikiem gorszym od oczekiwań analityków. Teoretycznie więc informacje te mogły stać się podstawą do większej przeceny na rynku.

Pocieszeniem może być fakt, że Warszawa w spadkach nie jest dziś osamotniona. Również na innych europejskich parkietach dominuje kolor czerwony. Niemiecki DAX traci prawie 0,5 proc. Nieco mniej, bo 0,3 proc. spada francuski CAC40. Słabo prezentuje się węgierski BUX. Jest prawie 1,2 proc. pod kreską.

Inwestorom pozostaje więc czekać na otwarcie rynku w Stanach Zjednoczonych. Na razie jednak ciężko się spodziewać, aby wydarzenie to zelektryzowało graczy gdyż kontrakty na amerykańskie indeksy notują symboliczne zmiany. Trzeba jednak pamiętać, że przed startem notowań na Wall Street poznamy dane z amerykańskiego rynku pracy.