Jednocześnie ciężko znaleźć dzisiejszy, jednoznaczny powód dla tak negatywnego sentymentu, ale główne podejrzenia kierują się na drugą największą gospodarkę świata – Chiny. Państwo Środka dobrymi danymi makroekonomicznymi pochwalić się nie może już od dłuższego czasu, ale działania Ludowego Banku Chin z ostatnich tygodni to wyraźna przesłanka do wątpliwości w stabilność chińskiej gospodarki i tym samym rynków wschodzących w Azji.
Krach na szanghajskiej giełdzie, dewaluacja kursu juana, zwiększone programy zapewnienia płynności dla chińskich to tylko krótki początek listy rzeczy, które uzasadniają decyzje inwestorów o wycofaniu bilionów dolarów z tych rynków w ostatnim półroczu. Do powrotu kapitału nie zachęcają spadające wskaźniki CPI i PPI, które pokazują z jak wielkim wyhamowaniem wcześniejszej presji popytowej mamy obecnie do czynienia. Co więcej, ciekawe jest także to, że wyliczenia wielu czołowych ekonomistów banków inwestycyjnych (m.in. Citi i Wells Fargo) wskazują, że najpewniej dane prezentowane przez chiński urząd statystyczny są zawyżone i nie pokazują tragicznego obrotu sprawy.
Jakie są konkretne kanały oddziaływania na europejskie indeksy poza abstrakcyjnym i ciężko mierzalnym „brakiem sentymentu"? To przede wszystkim stagnacja gospodarcza w strefie euro. Kraje wspólnej waluty także od wielu lat notują spadek CPI i PPI, a dzisiejszej dane z Niemiec tylko potwierdzają ten trend i każą wątpić w skuteczność prowadzonego przez EBC programu luzowania ilościowego. Niższe ceny to jednocześnie niskie zyski niemieckich przedsiębiorstw, a załamujący się chiński popyt to kiepska perspektywa dla niemieckich eksporterów, których w DAX zdecydowanie nie mało.
Paweł Ropiak
Dział Analiz XTB