W nieco ponad rok po upadku banku Lehman Brothers zaczęły się pojawiać pierwsze niepokojące sygnały z Grecji, które w kolejnych latach wracały niczym bumerang i skutkowały wybuchem europejskiego kryzysu zadłużeniowego w 2012 r., dla którego pożywką było wówczas obserwowane spowolnienie gospodarcze. Tym samym epicentrum problemów przeniosło się z USA na Stary Kontynent.
Aktualnie kondycja europejskich gospodarek jest zdecydowanie korzystniejsza, ale wystawiona została na ciężką próbę po tym, gdy środowisko migrującego kryzysu przesunęło się do Azji i wybuchło w Chinach. Tym samym ognisko globalnej niestabilności niemal zatoczyło koło...
Otóż amerykański kryzys 2008 r. jednak wydaje się praprzyczyną późniejszych problemów w Europie, która – bardzo osłabiona – musiała się mierzyć ze swoimi demonami zadłużenia w kruchym środowisku gospodarczym. Wówczas Chiny wydawały się ostoją spokoju i dane rzeczywiście poświadczały, że Państwo Środka stało się motorniczym globalnego wzrostu gospodarczego. Teraz jednak nabrzmiała od kredytu i przeinwestowania gospodarka zaczęła zwalniać, co nie tylko jest wymuszone naturalną koleją rzeczy po wieloletnim okresie nieprzerwanego wzrostu, ale również wynika z wątłego popytu globalnego obserwowanego w ostatnich „kryzysowych" latach. Tym samym Państwo Środka ostatecznie nie oparło się „migrującemu kryzysowi", który pierwotnie wystąpił w USA i w zmienionej formie przedostał się do Europy. W tym przemieszczeniu widać pewną regułę. Po pierwsze, główne regiony świata różnie reagowały na kolejne kryzysy. Po drugie, rysuje się geograficzna wędrówka z Zachodu na Wschód. Z tych dwóch wniosków wynikałoby, że następnym epicentrum problemów powinny być USA, co nieuchronnie powinno prowadzić do końca hossy rozpoczętej w 2009 r. Teraz jednak jest na to jeszcze za wcześnie, a w całym zamieszaniu Europa powinna w najbliższym okresie wyjść obronną ręką. Proszę zauważyć, że EBC wciąż prowadzi ultrałagodną politykę monetarną, z której Fed ostatecznie chce wyjść.
To Stary Kontynent wydaje się najciekawszym celem inwestycyjnym na ostatni okres hossy, która nieuchronnie zbliża się do końca, a sygnał tego wysłany będzie z kraju, od którego wszystko się zaczęło, czyli z USA.