Trwająca już od dłuższego czasu kampania dość skutecznie wystraszyła inwestorów na warszawskim parkiecie i po krótkim przerywniku z początkiem tego miesiąca wróciliśmy do wcześniej obserwowanej niechęci. Obroty pozostawały dzisiaj niewielkie, a poważny popyt dość skutecznie omijał lokalny parkiet.
Już pod koniec minionego tygodnia zauważalna zaczęła być wewnętrzna słabość GPW, która dzisiaj się utrzymała. Nie wynika ona ze wzmożonej podaży, gdyż ta miała od maja aż nadto czasu, by w pełni rozwinąć skrzydła. Problemem jest druga strona rynkowej gry, czyli popyt, który wraz ze zbliżającymi się wielkimi krokami wyborami stał się aż nadto ostrożny. Tym samym rynek przy niskiej aktywność ugina się pod własnym ciężarem, a dzisiaj wsparciem dla niego nie okazały się publikowane dane.
Wczesnym porankiem światło dzienne ujrzała cała seria danych z Chin, z których na pierwszy plan wysunęły się informacje o wzroście gospodarczym w III kw. Ten po raz pierwszy od 2009 roku spadł poniżej psychologicznej bariery 7%, ale okazał się minimalnie lepszy od prognoz. Ważne okazały się szczegóły tego wzrostu, które uwidoczniły pakiet informacji o produkcji i sprzedaży detalicznej za wrzesień. Otóż przemysł z najgorszym wskazaniem od marca zaskoczył negatywnie, a sprzedaż notując najwyższą dynamikę wzrostu w tym roku pokazała się od dobrej strony. Taki zestaw lekko wspierał spółki produkujące dobra konsumenckie, ale szkodził surowcom i spółkom na nich skoncentrowanym. Nie było to z korzyścią dla GPW, gdzie sektor wydobywczy znalazł się pod presją sprzedających. Atmosfera nie uległa poprawie po publikacji krajowych danych, których wydźwięk był niejako lustrzanym odbiciem informacji z Chin. Tym samym lepszą postawą mogła pochwalić się wrześniowa produkcja przemysłowa, ale już sprzedaż rozczarowała ledwo wychodząc na plus. Informacje te nie zostały ciepło przyjęte, gdyż ostatecznie pogrzebały nieliczne głosy mówiące o przyspieszeniu wzrostu krajowej gospodarki. Powoli zaczyna się wręcz walka o utrzymanie dotychczas osiągniętej trajektorii wzrostu PKB w tempie przekraczającym 3%.
Sumą wypadkową wszystkich tych czynników był spadek głównego indeksu, który ostatecznie wyniósł 0,5%. Wygląda na to, że przed wyborami nikt już na poważnie polskimi akcjami się nie zainteresuje i na ocieplenie klimatu wokół parkietu liczyć można dopiero po wyborach. W miedzy czasie podaż jednak nie powinna już silniej doskwierać, gdyż po wielotygodniowej dystrybucji ten kto akcje miał sprzedać, najprawdopodobniej już to uczynił.
Łukasz Bugaj, CFA