Zaczęło się dość niemrawie. WIG20 na starcie notowań co prawda był nad kreską, jednak zwyżka była symboliczna. Ci, którzy liczyli, że w kolejnych godzinach popyt zmobilizuje się do bardziej zdecydowanych ruchów przeżyli rozczarowanie. Zamiast spektakularnego ataku byliśmy świadkami przeciągania liny między kupującymi, a sprzedającymi. Inwestorów w Warszawie do zakupów nie były nawet w stanie przekonać wzrosty na europejskich rynkach. Po części dało się to jednak usprawiedliwić. Po południu na rynku miały pojawić się dane z polskiej gospodarki, które miały dać impuls do handlu. I rzeczywiście dały. Problem w tym, że więcej argumentów dostarczyły one niedźwiedziom.

Rozczarowała przede wszystkim sprzedaż detaliczna we wrześniu. Co prawda wzrosła ona 0,1 proc. r./r. jednak rynek oczekiwał poprawy aż o 1,4 proc. r./r. Wystarczyło to by kolor czerwony na dobrego zagościł na warszawskim parkiecie.

Początkowo jeszcze spadki były stosunkowo nieduże, jednak im bliżej końca sesji, tym podaż coraz mocniej naciskała. Stało się jasne, że byki nie będą w stanie już się obronić. W ostatecznym rozrachunku WIG20 stracił 0,5 proc. Duża w tym „zasługa" KGHM. Akcje spółki zostały przecenione aż o 2,9proc., co z kolei było spowodowane przeceną miedzi. Lubińska spółka i tak jednak nie była najgorszą spółką w WIG20. Czerwoną latarnią okazał się Cyfrowy Polsat, który został przeceniony o 5 proc.

Niewielkie zmiany zanotowały średnie i małe spółki. mWIG40 zyskał 0,4 proc., zaś sWIG80 stracił 0,2 proc. Wydarzeniom poniedziałkowej sesji towarzyszyły jednak stosunkowo niewielkie obroty. Wyniosły one niecałe 600 mln zł. Niewykluczone, że takie poziomy aktywności będziemy oglądać przez cały tydzień. Wielu inwestorów może wstrzymywać się przed decyzjami, aż do wyborów parlamentarnych w Polsce.

Większość europejskich rynków kończyła dzień nad kreską.