I nic tu nie pomaga fakt, że indeks rynków wschodzących, z którymi WIG20 był przez lata silnie skorelowany, systematycznie wspina się na wielomiesięczne maksima.

Największy jednak paradoks polega na tym, że o ile w przypadku „elitarnego" indeksu krajowych blue chips sytuacja na wykresie wręcz wymusza myślenie o scenariuszu kontynuacji trendu spadkowego, to przecież analizowany przez nas wielokrotnie mWIG40 jest w położeniu, w którym można się zastanawiać nad tym, czy nadejdzie... korekta hossy. Nawet sWIG80 jest na poziomach bliskich trzyletnim maksimom.

Już dawno na GPW nie było tak drastycznych rozbieżności. Jak to wszystko pogodzić? W dość optymistycznym (życzeniowym?) wariancie można sobie wyobrazić, że WIG20 schodzi do tegorocznych dołków, które okazują się jednak mocnym wsparciem, a w tym samym czasie średnie i małe spółki poddają się naturalnej, wyczekiwanej, a jednocześnie tylko przejściowej korekcie ostatnich zwyżek. Być może właśnie takiej powszechnej korekty (także na rynkach zagranicznych, w tym wschodzących) brakuje, by pogodzić różne rozbieżności i stworzyć okazję do zakupów?

Pocieszające jest to, że być może za sprawą opisanych sprzeczności na GPW nie widać typowych oznak niebezpiecznego optymizmu (o euforii już nie wspominając). W sondażu SII odsetek byków spadł właśnie poniżej odsetka niedźwiedzi. W danych o napływach do funduszy inwestycyjnych też próżno szukać euforycznych zakupów produktów akcyjnych – pieniądze w tym roku płynęły do tej pory głównie do funduszy obligacji. Jeśli nie dojdzie do jakiegoś gwałtownego załamania trendu zwyżkowego na rynku małych i średnich spółek, być może to zacznie się jednak zmieniać. Jeśli przyjąć założenie, że napływy do funduszy podążają w ślad za 12-miesięcznymi stopami zwrotu, to warto zwrócić uwagę, że wrzesień jest pierwszym od dawna miesiącem, w którym 12-miesięczna zmiana mWIG wchodzi już na poziomy dwucyfrowe (w przypadku sWIG też niewiele do tego brakuje). Aż do stycznia pozytywnie na roczne stopy zwrotu będzie oddziaływał efekt bazy.