Pozytywny odbiór był o tyle łatwiejszy, że napływające w ostatnich tygodniach doniesienia o chaosie w brytyjskim zespole negocjującym wyjście z UE sprawiały, że tzw. twardy Brexit zaczął być traktowany jako dość poważne ryzyko.
Brytyjska premier potwierdziła, że w marcu zostanie rozpoczęta procedura wyjścia z Unii, co eliminuje ryzyko przeciągającego się bez końca impasu, którego obawiała się część obserwatorów. Jasne jest też jej stanowisko co do wspólnego rynku – Wielka Brytania chce pozostać w unii celnej z UE, ale jednocześnie rezerwuje sobie prawo do negocjacji umów handlowych w ramach WTO z krajami, które do Unii nie należą. Strona brytyjska zaproponuje również tymczasowe rozwiązania dotyczące sektora finansowego.
Gdy do tych postulatów doda się deklarację o wstrzymaniu brytyjskich wpłat do budżetu UE, można uznać, że wyjściowe stanowisko negocjacyjne Zjednoczonego Królestwa jest dość dobrze znane. Gdyby w ciągu najbliższych dwóch lat udało się wynegocjować porozumienie w kształcie zbliżonym do oczekiwań strony brytyjskiej, Brexit mógłby rzeczywiście okazać się stosunkowo łatwym i przyjemnym procesem. Niestety, wydaje się, że od tego momentu nastroje mogą się tylko pogarszać. Pierwszym pretekstem do wzrostu awersji do ryzyka będzie zapewne oficjalne stanowisko strony unijnej.
Wczorajsze odbicie na europejskich giełdach po początkowych silnych spadkach, a w szczególności bardzo silne umocnienie funta, rozpoczęło się w momencie, gdy Theresa May potwierdziła, że ostateczne porozumienie z UE będzie musiało zostać przegłosowane przez obie izby brytyjskiego parlamentu. Trzeba w takim razie zakładać, że rynek liczy na negatywny wynik takiego głosowania, a w konsekwencji na pozostanie Wielkiej Brytanii w Unii. Taki scenariusz jest jednak w chwili obecnej zwyczajnie niezgodny z rzeczywistością – po uruchomieniu słynnego artykułu 50 nie istnieje żadna ścieżka, żeby zatrzymać Brexit ze strony unijnej. Jeżeli w ciągu najbliższych dwóch lat takie prawo nie powstanie, brytyjscy parlamentarzyści będą mieli wybór między porozumieniem a całkowitym chaosem. I nietrudno przewidywać, co wybiorą. Bolesna część Brexitu rozpoczyna się dopiero za dwa miesiące i można spodziewać się jeszcze wielu zwrotów akcji. Tymczasem funt nadaje się na świetnego kandydata do spadków.