Inwestorom z jednej strony sprzyjało wzrostowe zakończenie wtorkowej sesji na Wall Street, a z drugiej przeszkadzały gorsze od oczekiwań dane o zamówieniach w niemieckim przemyśle, potwierdzające spowolnienie koniunktury za naszą zachodnią granicą. Ten drugi czynnik przełożył się na spadkowe otwarcie sesji we Frankfurcie (DAX tracił zaraz po otwarciu 0,4 proc.), co z pewnością hamowało apetyt na polskie akcje. Mimo tych niesprzyjających okoliczności tuż po godz. 10 WIG20 zaatakował 2420 pkt, a więc szczyt trwającego od końca października 2018 r. trendu wzrostowego. Chwilowo zrobiło się optymistycznie, ponieważ pokonanie tego poziomu byłoby klasycznym sygnałem do kontynuacji zwyżek. Niestety bykom zabrakło paliwa. Później zaczęła się faza osuwania, co zbiegło się w czasie z wyznaczeniem przez DAX dziennych minimów przy 11 300 pkt. Publikowane później dane o handlu zagranicznym USA nie miały przełożenia na WIG20, podobnie jak nie miała go spodziewana decyzja RPP o pozostawieniu stóp bez zmian. Do końca środowej sesji indeks blue chips walczył o utrzymanie się nad kreską. Nie było łatwo, bo Wall Street zaczęła sesję w czerwonych barwach. Efekt końcowy był taki, że WIG20 wzrósł w środę o 0,2 proc., do 2414 pkt. Poziomu 2420 pkt pokonać się nie udało, ale w niełatwych warunkach rynek zachował relatywną siłę. Dodajmy też, że mWIG40 i sWIG80 wyznaczyły nowe lokalne szczyty w ujęciu intraday. ¶