Pojawia się jednak pytanie: czy taki styczeń to zapowiedź dobrego całego roku 2019 czy też powrócimy do spadków? Nie ma jednoznacznej odpowiedzi, ale proponuję wrócić do tego, co działo się w ubiegłym roku. W 2018 wszystkie główne klasy aktywów, mierzone szerokimi indeksami, przyniosły straty: akcje, obligacje, surowce, nieruchomości (REIT-y). Co ciekawe, straty te są zarówno nominalne, jak i relatywne (żadna z klas nie pobiła inflacji). Taka sytuacja na rynkach zdarza się bardzo rzadko. Nawet w kryzysowym 2008 roku nie było tak źle. Przecież po pierwsze obligacje zwykle powinny przynosić chociaż skromny, ale jednak dochód. A ponadto jeśli akcje są w niełasce, to obligacje powinny zyskiwać. Tak się jednak nie stało. Mając w pamięci, że rynki rządzą się cyklami, po tak słabym roku należy oczekiwać, że przynajmniej część aktywów w 2019 pokaże się z nieco lepszej strony. Zarówno złagodzenie postawy Fed, stymulacja gospodarki chińskiej, jak i możliwa jakaś forma porozumienia handlowego z państwem środka sprzyja akcjom. Także ewentualny program inwestycji infrastrukturalnych w USA byłby in plus, choć trzeba pamiętać, że w tym przypadku zyskiwałyby przede wszystkim spółki starej ekonomii, a nie jak dotychczas technologiczne. Niezależnie od tego, biorąc z drugiej strony pod uwagę obserwowane spowolnienie gospodarcze, trudno oczekiwać, żeby ewentualne wzrosty były wysokie. ¶
Emil Łobodziński doradca inwestycyjny, DM PKO BP