Od pięciu dni indeks blue chips waha się w dość wąskim zakresie punktowym. Po dotarciu w ostatni piątek w okolice 2290 pkt, gdzie wypadał minimalny teoretyczny zasięg korekty po utworzeniu formacji podwójnego szczytu, WIG20 krok po kroku oddalał się od perspektywy dalszych spadków. Przez cztery ostatnie dni w cenach zamknięcia udawało mu się bronić poziomu 2300 pkt, a po środowej sesji było dość jasne, że kolejny celem kupujących stanie się poziom 2320 pkt, czyli miejsce, w których ukształtował się m.in. lutowy dołek. I rzeczywiście, w czwartek z rana popyt zaatakował, naruszając poziom 2320 pkt. Kupującym zabrakło jednak sił na dłużej. Jeszcze przed południem WIG20 oddał cały dorobek, a nawet spadł poniżej poziomu zamknięcia ze środy. W kolejnych godzinach balansował w okolicach zera, a ostatecznie sesję zakończył zwyżką o 0,19 proc., czyli dokładnie na 2319 pkt. Zatem sytuacja techniczna właściwie się nie zmieniła. WIG20 nie zdołał przebić pierwszego oporu, który pojawił się na drodze. Jeśli w piątek znów ta bariera okaże się zbyt trudna do sforsowania, to trzeba będzie się liczyć z kolejną falą spadkową. Wiele oczywiście zależeć będzie od tego, jak zakończy się czwartkowa sesja w USA. W momencie zamknięcia tego wydania S&P 500 rósł o 0,08 proc. A zatem amerykański indeks wciąż walczy o powrót do hossy, ale równie dobrze na wykresie może rysować się formacja podwójnego szczytu. ¶