Jeśli chodzi o akcje, to z hossy wypada się oczywiście cieszyć, aczkolwiek kątem oka widać oznaki wejścia w fazę przegrzewania się przed potencjalną większą korektą. Długo można by wyliczać rozmaite wskaźniki, które w ostatnich paru tygodniach doszły do niebezpiecznych poziomów. Przytoczmy choćby najnowszy sondaż Bank of America wśród zarządzających funduszami – wynika z niego rekordowa ekspozycja na ryzyko i alokacja w akcje największa od dekady. „Jedynym powodem, by być niedźwiedziem, jest to, że... nie ma powodów do bycia niedźwiedziem" – przewrotnie podsumowuje sielankę w sondażu szef strategów BofA Michael Hartnett.

Tymczasem na rynkach obligacji skarbowych – szczególnie w USA – obserwujemy postępującą korektę. Amerykański indeks „skarbówek" stracił już prawie 4 proc. od szczytu, podczas gdy najgłębsze korekty z ostatnich kilkunastu lat odchudzały go przejściowo o 5–6 proc.

Analogicznie zadyszkę przeżywa złoto, które bywa często porównywane do obligacji. Dolarowa cena uncji tego metalu niebezpiecznie balansuje na poziomie dołka z końca listopada. Potencjalny ruch spadkowy po ewentualnym przebiciu tego technicznego wsparcia mógłby stworzyć ciekawą okazję do zakupów.

Reasumując, trwa hossa na rynkach akcji przy jednocześnie postępującej „promocji" na rynkach obligacji skarbowych i złota. ¶