W pierwszych minutach handlu byliśmy bowiem świadkami klasycznego przeciągania liny między popytem, a podażą. Trwało to niecałą godzinę. Po tym czasie było już jasne, kto spróbuje zainicjować większy ruch. Do ataku ruszyły byki i trzeba przyznać, że była to naprawdę imponująca szarża. W południe indeks największych spółek naszego parkietu zyskiwał ponad 2 proc., dzięki czemu po prawie trzytygodniowej przerwie ponownie zameldował się powyżej 2000 pkt. Jakby tego było mało, Warszawa błyszczała na tle innych europejskich rynków. Tam też przewagę miały byki, jednak nie aż tak wyraźną. Wzrost w Niemczech czy Francji nie przekraczał 0,5 proc. Głównym zadaniem na drugą część dnia było nie zepsuć tego, co udało się osiągnąć. Oczy inwestorów znów skierowane były przede wszystkim na Wall Street. Tam na starcie mieliśmy mocny wzrost, również w wykonaniu indeksu Nasdaq, który ostatnio miał cięższe chwile. Warszawa dobrze wykorzystała sytuację i do końca dnia na parkiecie dominował już kolor zielony.
WIG20 zyskał ostatecznie prawie 1,5 proc. i zamknął dzień niecałe 6 pkt poniżej psychologicznego poziomu 2000 pkt. ¶