– Nasi potencjalni klienci, dzięki którym będziemy mogli eksportować produkcję, prowadzą właśnie audyt zakładu – mówi wiceprezes spółki Giorgio Pezzolato. Dodaje, że w 2010 r. mleczarnia powinna uzyskać próg rentowności. – Docelowo może generować blisko 50 proc. przychodów grupy i dodatkowo uniezależni nas od ryzyka walutowego – podkreśla.

To właśnie słaby złoty w ostatnich miesiącach psuł wyniki North Coastu (podstawowym biznesem jest dystrybucja żywności importowanej). – Można byłoby mówić o sprzyjającym kursie, gdyby euro kosztowało poniżej 4 zł – ocenia wiceszef North Coastu. W I półroczu grupa miała 57,4 mln zł obrotów i 1,35 mln zł czystego zarobku. Przed rokiem było to odpowiednio 62,2 mln zł i 4,6 mln zł. Rezultaty III kwartału też raczej nie zachwycą. – Nie mogę powiedzieć, że osiągane wyniki nas satysfakcjonują, gdyż w obecnej sytuacji uzyskiwana marża jest niższa niż w poprzednich latach – mówi Pezzolato.

Jakiś czas temu zarząd liczył, że spółka w tym roku o kilkanaście procent zwiększy obroty i zyski. To już nieaktualne. – Obecnie naszym celem jest osiągnięcie wyników zbliżonych do ubiegłorocznych – wskazuje Pezzolato. W 2008 r. grupa wypracowała 123,9 mln zł przychodów i 3,7 mln zł zysku.

Zarząd North Coastu twierdzi, że w 2010 r. wyniki powinny się poprawić. – Patrzymy w przyszłość z optymizmem. Kryzys nie wpłynął znacząco na preferencje Polaków, jeśli chodzi o zakupy produktów spożywczych – mówi Pezzolato. Podkreśla, że w 2010 r. pozytywny wpływ na wyniki grupy będzie już mieć mleczarnia.