90 procent potu i 10 polotu – to, zdaniem Wojciecha Rybki, przepis na sukces – nie tylko w biznesie. Biznesmen jest prezesem bydgoskiego Drozapolu-Profilu, jednego z giełdowych dystrybutorów wyrobów hutniczych. Z żoną Grażyną kontroluje 47 proc. akcji dających 63 proc. głosów na WZA.
[srodtytul]Kolejarskie początki[/srodtytul]
W 1988 roku, po ukończeniu z wyróżnieniem i najwyższą średnią na roku Wydziału Ekonomiki i Organizacji Przedsiębiorstw poznańskiej Akademii Ekonomicznej, Rybka rozpoczął pracę w Kolejowych Zakładach Nawierzchniowych w Bydgoszczy (dziś to część francuskiej grupy Cogifer). Odpracowywał w ten sposób stypendium ufundowane przez spółkę.
W państwowym przedsiębiorstwie Rybka sporządzał analizy, zajmował się informatyzacją, aż po czterech latach doszedł do wniosku, że możliwości rozwoju się wyczerpały. Postanowił wziąć sprawy we własne ręce – były to pierwsze lata kształtowania się gospodarki wolnorynkowej. Związał się z branżą stalową przez przypadek – doradzał jednemu z przedsiębiorstw w sprawach finansów i księgowości.
Drozapol powstał w grudniu 1993 roku, a dziesięć i pół roku później firma złożyła prospekt emisyjny. – Rynek kapitałowy stwarzał większe możliwości rozwoju: budowy ogólnopolskiej sieci dystrybucji, nabrania przez firmę większego rozpędu i znaczenia. Ideę wejścia na GPW podsunął nam jeden z banków – mówi Rybka.