A nie wystraszył się pan korekty i nie sprzedał części papierów z posiadanego 10,7-proc. pakietu Plast-Boksu i 20- proc. Lenteksu?
Nie pozbywam się akcji. Spółki, których jestem znaczącym akcjonariuszem, rozwijają się prawidłowo i nie widzę żadnego powodu, żeby sprzedawać ich walory.
Biorąc pod uwagę to wspomniane niedoszacowanie akcji, cały rynek powinien w najbliższym czasie rosnąć czy na razie nie ma warunków do silniejszej poprawy notowań?
Wyceny firmy, które pokazują zyski i mają dobre perspektywy rozwoju, powinny wzrosnąć. Biorąc jednak pod uwagę sytuację finansową za granicą, zupełnie nie wiadomo, co się stanie. Każda informacja może prowadzić do kolejnej fali paniki i wyprzedaży papierów.
Co pana zdaniem jest jednak bardziej prawdopodobne: zwyżki czy spadki?
Przyjmując, że inflacja rośnie, jedną z teoretycznych form ochrony kapitału jest inwestycja w akcje, co może przemawiać za wzrostem kursów. Jednocześnie informacje na temat sytuacji na innych rynkach są dla wielu inwestorów tak niepokojące, że uciekają od wszystkiego. Dzisiaj mówienie o zwyżkach czy spadkach to jest raczej wróżenie z fusów. Potwierdzeniem niepewności i obaw na rynku jest m.in. też to, że banki chętnie lokują oszczędności w Europejskim Banku Centralnym na praktycznie zerowej rentowności, zamiast na przykład pożyczać je innym bankom. To pokazuje, że utracone zostało zaufanie nawet pomiędzy dużymi instytucjami finansowymi. Rynki są przestraszone, a tym bardziej mniejsi inwestorzy, bo oni już nie wiedzą, o co chodzi. Dezinformacja jest taka, że w ciągu jednej godziny słyszymy: „pomożemy i będzie interwencja oraz udzielona zostanie pomoc jakiemuś krajowi", zaraz potem obcinane są ratingi.