To niedużo, jeśli weźmiemy pod uwagę takie kraje jak Dania czy Niemcy, które płacą za prąd dwa razy więcej. W sumie Polska znalazła się na 21. miejscu spośród 27 krajów członkowskich. Najtańszą energię mają mieszkańcy Bułgarii (0,09 euro za 1 kWh) oraz Estonii (0,1 euro za 1 kWh).
Jednak po urealnieniu tych cen poprzez uwzględnienie siły nabywczej ludności, a więc odnosząc je do kosztów życia, statystyki nie wyglądają już tak optymistycznie – znajdujemy się na niechlubnym piątym miejscu. Drożej płaci się tylko na Cyprze, Węgrzech, w Słowacji i Niemczech. Z kolei połowę tego co my płacą mieszkańcy Finlandii i Francuzi. Według ekspertów na spadek cen w Polsce w najbliższych latach nie ma co liczyć.
– Ceny energii elektrycznej nie są niestety uzależnione od siły nabywczej ludności, ale od poziomu konkurencji oraz kosztów wytwarzania. Nasza energetyka opiera się w ponad 90 proc. na węglu, a koszty jego wydobycia, jeśli uwzględnić koszty emisji CO2, będą rosły – twierdzi Wojciech Hann, ekspert ds. energetyki w firmie doradczej Deloitte.
W rachunkach za prąd konsumenci odczują też koszty inwestycji w nowe moce wytwórcze, które właśnie ruszają w naszym kraju. Badania TNS OBOP pokazują, że średni miesięczny rachunek za prąd wynosi w naszym kraju 138 zł.