Niestety, węglowa spółka weszła na GPW w lipcu ubiegłego roku, kiedy warszawski rynek, pod naciskiem obaw o stan europejskiej gospodarki, zaczął tracić wzrostowy impet po ponaddwuletnim rajdzie w górę. Definitywne pożegnanie z hossą nastąpiło w sierpniu, kiedy paniczna wyprzedaż akcji sprowadziła główne indeksy do nowych, rocznych minimów.
W takiej atmosferze rynkowej akcjonariusze JSW nie mieli nawet okazji, by nacieszyć się wzrostem. W pierwszych dwóch tygodniach sierpnia kurs akcji węglowej spółki spadł ze 136,5 zł do 85,5 zł, a na początku października niedźwiedzie pogłębiły dołki do najniższego jak dotąd poziomu 78,25 zł.
Długoterminowy obraz techniczny JSW jest bardzo podobny do WIG20. Od prawie roku kurs porusza się w szerokiej konsolidacji. Dolne ograniczenie wahań stanowi 83,15 zł. Wsparcie to było już trzykrotnie testowane i za każdym razem powstrzymywało ataki niedźwiedzi. Na górze silny, długoterminowy opór stanowi 111 zł. Zgodnie z teorią Fibonacciego jest to poziom zniesienia 50 proc. sierpniowej fali spadkowej. Granica ta okazała się nieprzekraczalna zarówno po gwałtownym odbiciu w końcówce sierpnia, jak również po obiecującej, krótkoterminowej, styczniowej zwyżce.
W ujęciu krótkoterminowym, kurs JSW odrabia straty po spadkach z okresu luty – maj, w wyniku których akcje potaniały do 86,5 zł. Na fali czerwcowego optymizmu kurs dotarł już do 103 zł. Jest to ważny opór, ponieważ grupują się tutaj dwa istotne poziomy Fibonacciego: zniesienie 61,8 proc. ostatnich spadków oraz zniesienie 38,2 proc. spadków z sierpnia 2011 r. Jeśli uda się go pokonać, najbliższy zasięg ruchu w górę to oczywiście 111 zł. Takiego scenariusza nie wyklucza oscylator RSI (dla 14 sesji). Wskaźnik od połowy marca jest w trendzie wzrostowym i nie zdołał jeszcze osiągnąć poziomu wykupienia. Jest zatem jeszcze trochę miejsca na kontynuację czerwcowej fali wzrostowej.
Byki muszą tylko wykorzystać swoje techniczne atuty.