W poniedziałek kurs podskoczył o 24,4 proc., do 7,7 zł, choć spółka nie podała żadnej nowej informacji. Tak mocny wystrzał notowań można tłumaczyć dużym wyprzedaniem akcji. Te jeszcze na ostatniej sesji września kosztowały 12,19 zł. Z kolei w środę walory Brastera potaniały o 7,2 proc. W czwartek rano papiery drożały nawet o blisko 8 proc., do 7,77 zł. Pod koniec dnia wzrost sięgał już nieco ponad 2 proc. Inwestorzy obserwują też notowania obligacji spółki na Catalyst. W czwartek chodziły one po 90 proc. ceny nominalnej, choć jeszcze kilka dni wcześniej wyceniane były na 83 proc. nominału.
Sytuacji fundamentalna spółki w ostatnich dniach nic się nie zmieniła. Tak duże skoki notowań można tłumaczyć zatem tym, że Braster stał się jedną z ulubionych spółek spekulantów. Firma w swojej historii przeprowadziła już kilka emisji akcji, a w wolnym obrocie znajduje się około 64 proc. walorów.
Od kilku kwartałów pracuje nad ekspansją zagraniczną, jednak jeszcze nie podpisała żadnej umowy dotyczącej dystrybucji systemu na zagranicznych rynkach. Rozmowy z dystrybutorami nie są proste i trwają ze względu na unikatowość urządzenia. Podpisanie finalnej umowy w Irlandii miało nastąpić już kilka tygodni temu, jednak przeciąga się ze względów prawnych.
Na koniec września firma miała 31 mln zł środków pieniężnych. Kasę firmy zasiliły wpływy z lipcowej emisji akcji, z której pozyskała 40,5 mln zł brutto.