Jesień z reguły przynosi ożywienie na rynku ofert pierwotnych. Jest szansa, że podobnie będzie w tym roku. W ostatnim czasie o złożeniu prospektu emisyjnego do Komisji Nadzoru Finansowego poinformowały duże spółki: 1C Entertainment, Smyk, BoomBit czy Medical Finance Group.
Jeśli uwzględnimy również firmy, które złożyły swoje dokumenty wcześniej (np. Polskie Koleje Linowe) lub wkrótce to zrobią (np. Bloober Team i Cherrypick Games, przenoszące się z NewConnect), to możemy szacować, że w tym roku na GPW pojawi się w sumie kilkunastu debiutantów. Byłby to wynik podobny do zeszłorocznego, kiedy zadebiutowało na giełdzie 15 firm. Jednak bilans wejść i wyjść w tym roku będzie gorszy. Od stycznia wycofano już z notowań 17 spółek wobec 20 w całym 2017 r.
Indeksy już od dłuższego czasu są pod presją, w konsekwencji pojawiło się dużo atrakcyjnie wycenianych spółek. – Będzie bardzo trudno przekonać inwestorów do sprzedaży tych podmiotów i wyłożenia gotówki na akcje ewentualnych debiutantów – uważa Dominik Niszcz, analityk Raiffeisen Brokers. Jego zdaniem poprawy na rynku IPO można oczekiwać raczej dopiero pod koniec roku – pod warunkiem że we wrześniu i w październiku wreszcie zacznie płynąć gotówka do funduszy inwestujących na GPW.
Bolączką naszego parkietu jest niska płynność. Co więcej, nasz rynek zanotował od stycznia do lipca największy spadek obrotów wśród wszystkich liczących się europejskich giełd. Zdaniem analityków sytuację poprawić może uruchomienie pracowniczych planów kapitałowych.
Pomogłyby też duże oferty publiczne, które znacząco zwiększają aktywność inwestorów na rynku. Pytanie tylko, co ciekawego zaprezentują przyszli debiutanci i jak wycenią swoje akcje.