Ten tydzień będzie ważny dla danych z całego świata. W środę decyzję o stopach procentowych opublikuje Fed, w Europie w czwartek decyzje podejmie Bank Wielkiej Brytanii. We wtorek będą informacje z Węgier, a gospodarki strefy euro mają pokazać wstępne odczyty inflacji za styczeń i wyniki gospodarki z IV kwartału. Jakich decyzji się pan spodziewa?
Tak, ten tydzień jest wyjątkowo interesujący. Gospodarka amerykańska jest wciąż mocna, przede wszystkim wciąż imponuje siła konsumenta. Wstępny odczyt konsumpcji prywatnej na poziomie 2,8 proc. pokazuje, że ten wzrost gospodarczy był solidny. Spadająca od dłuższego czasu inflacja w Stanach Zjednoczonych, niższe ceny albo słabsza dynamika ich wzrostu powodują, że konsumenci cały czas stosunkowo dużo wydają, te dane zaskoczyły rynek. Należy wziąć pod uwagę, że indeksy giełdowe na Wall Street cały czas gdzieś krążą wokół historycznych szczytów. Z pewnością Rezerwa Federalna będzie chciała trochę stonować oczekiwania rynku co do momentu startu całego cyklu luzowania monetarnego, cyklu obniżek stóp procentowych, łagodzenia warunków monetarnych. Jednak żaden z banków centralnych na razie nie wypowiada się w odważny sposób o obniżkach. Oczywiście pojawiają się poszczególne głosy, które rynek wychwytuje, i zaczyna je w jakiś sposób interpretować, ale zadaniem banków centralnych w tym momencie, czy EBC, czy Rezerwy Federalnej, jest to, żeby te oczekiwania nieco zdusić.
W grudniu miało miejsce nasilenie zakładów na cięcie stóp procentowych w marcu, dziś są sygnały, że rynki spodziewają się obniżki stóp procentowych w USA w maju. Co będzie bardziej prawdopodobne?
Obecnie rynek wycenia, że będzie około sześciu obniżek. Najbardziej realnym scenariuszem na początek luzowania według rynku i także moim zdaniem to połowa roku, czyli czerwiec, chociaż rynek zakłada, że jest możliwy taki ruch także w maju. Moim zdaniem możemy się spodziewać czterech–pięciu obniżek, Fed zakładał trzy obniżki. Prawdopodobnie te skutki wysokich stóp procentowych zaczną coraz mocniej wpływać na realną gospodarkę, pieniędzy na rynku jest nadal dość sporo, ale ta poduszka oszczędności Amerykanów, utworzona w czasie pandemii, po prostu się wyczerpuje i konsumenci będą mieli coraz mniej pieniędzy, a część realnego dochodu będzie zamieniana na oszczędności. Jeśli one będą rosły, to konsumpcja zacznie nam pomału spadać. To przełoży się na gorsze wyniki amerykańskiej gospodarki w pierwszym i w drugim kwartale tego roku i dopiero potem będziemy mieli jakieś odreagowanie, choć to spowolnienie będzie raczej dalekie od recesji. Fed prawdopodobnie zareaguje i obniży stopy procentowe, ale należy również wziąć pod uwagę to, że żaden z głównych banków centralnych w najbliższej przyszłości nie wróci do poziomu swoich stóp procentowych tych sprzed pandemii, czyli do tych minimalnych poziomów. Czas bardzo luźnej polityki monetarnej sprzed kilku lat prawdopodobnie minął i zakładam, że zarówno Europejski Bank Centralny, jak i Rezerwa Federalna będą chciały zredukować koszt pieniądza, zredukować stopy procentowe do neutralnego poziomu. Wszystko po to, by osiągnąć neutralny poziom stóp procentowych, czyli taki, kiedy inflacja jest w celu, a gospodarka rozwija się zgodnie z potencjałem. Oczywiście ostatnio chociażby prezes Lagarde z Europejskiego Banku Centralnego zapytana o tę neutralną stopę procentową, przyznała, że szacunki tego poziomu są obarczone zbyt dużym ryzykiem, że na ten moment wskazywanie jej jest po prostu zdecydowanie zbyt trudne.