Kryptowaluty w natarciu

W rozmowach z osobami spoza branży kryptowalut często jedną z pierwszych rzeczy, którą słyszę, jest ta, że kryptowaluty nie posiadają wartości fundamentalnej, że nic za nimi nie stoi i nie ma emitenta gwarantującego ich wiarygodność, wartość, racjonalność.

Publikacja: 09.05.2024 06:00

Kamil Rafał Gancarz finansista, przedsiębiorca, wynalazca, makroinwestor. Prezes szwajcarsko- -polsk

Kamil Rafał Gancarz finansista, przedsiębiorca, wynalazca, makroinwestor. Prezes szwajcarsko- -polskiego start-upu technologicznego Bitfold AG

Foto: materiały prasowe

Jeśli zastosowalibyśmy klasyczne założenia znane z rynku akcji czy rynku długu, takie jak wycena inwestycji za pomocą zdyskontowanych przepływów pieniężnych (DCF), zysk operacyjny czy zysk netto, wartość przedsiębiorstwa (EV) czy też poziom zadłużenia – obie wartości w relacji do EBITDA, moglibyśmy przyznać im rację. Problem polega jednak na tym, że każda z tych miar zawiera w sobie komponent wyrażony w walucie fiducjarnej – takiej, która nie posiada realnego zabezpieczenia wartości, poza wiarygodnością emitenta, czyli banku centralnego danego kraju.

Jedynym jej zabezpieczeniem jest realny produkt społeczny, czyli sumaryczna produktywność wszystkich pracowników sektora publicznego i prywatnego na terenie danego państwa, a popyt na walutę zapewnia głównie pobór podatków pośrednich i bezpośrednich, które należy uregulować w danej walucie. Można jednak uznać, że to marny popyt. Szczytowe wyniki inflacji dla Polski w lutym 2022 r. wyniosły bowiem 18,4 proc. rocznie, dla Stanów Zjednoczonych Ameryki – 9,1 proc. rocznie (6.2022), a dla strefy euro – 9,97 proc. (12.2022).

Co nam zatem po walucie, która gwarantuje nam dewaluowanie się naszego majątku, gdy wszelkie istotne aktywa inwestycyjne czy konsumpcyjne (np. nieruchomości, akcje, dobra luksusowe) regularnie w długim terminie drożeją? Ludzkość zaczęła więc poszukiwać czegoś bardziej wartościowego, co stanowi realne przechowanie wartości zgromadzonych oszczędności. Czegoś, co może zapewnić jedną z trzech podstawowych funkcji pieniądza – funkcję tezauryzacyjną. Pieniądz powinien być wszak nośnikiem wartości, który pozwala przenieść w czasie skumulowaną, a nie skonsumowaną wartość naszej pracy lub kapitału. Co do zasady klasyczna waluta to umożliwia, ale okropnie źle radzi sobie z tym w horyzoncie dłuższym niż kilka lat. A historia pokazuje, że nie radzi sobie czasem także i w krótkim okresie. Wystarczy przywołać odczyty inflacji w krajach takich jak Wenezuela, Sudan, Zimbabwe czy nie tak dawno Polska, gdy w lutym 1990 r. wynosiła 1183,1 proc.

Skoro klasyczny pieniądz nie spełnia swojej podstawowej funkcji, a złoto jest mało poręczne (jest to pożądana cecha pieniądza) w zdygitalizowanym świecie internetu, rozwijającej się Web3 czy konsumpcji poprzez e-commerce, wykształciło się nowe „złoto internetu”. Stał się nim bitcoin, czyli pierwsza kryptowaluta oparta na technologii blockchain.

Jak to możliwe, że „cyferki” w bazie danych mają wartość?! – możemy zapytać oburzeni. Bez powodu. Wszak na co dzień posługujemy się ni mniej, ni więcej niż zapisem jednostki rozrachunkowej w cyfrowej bazie danych, która ze względu na obowiązujące w kraju przepisy nazywa się... polskim złotym. Poza fizycznymi banknotami jest to tylko zapis księgowy w bazie danych banku czy innej instytucji finansowej. Który to stan może zostać do tej bazy doksięgowany przez bank komercyjny przy uruchamianiu kredytu (mechanizm kreacji pieniądza). W obliczu swoistej swobody „drukowania” nowych pieniędzy – oczywiście odpowiednio reglamentowanej przez prawo, regulatora oraz bank centralny – kryptowaluta, która posiada matematycznie i algorytmicznie ograniczoną podaż, nabiera tak ogromnego znaczenia i wartości, że staje się tym „lepszym pieniądzem”, który chcemy gromadzić (tezauryzować), a w obiegu pozostaje ten gorszy pieniądz, czyli waluta fiducjarna, którą chcemy wydać.

W tym miejscu docieramy do kluczowego nieporozumienia, które powielają zarówno zwolennicy, jak i przeciwnicy kryptowalut: bitcoin nie ma być regularnym środkiem płatniczym do wzajemnego umarzania zobowiązań. Bitcoin staje się aktywem, które pozwala gromadzić i chronić nasz majątek i budować go w czasie. Stąd też na przestrzeni ostatnich dziesięciu lat jego cena urosła prawie 11 000 proc. Oczywiście nie oznacza to, że jest to aktywo pozbawione zmienności i ryzyka. Notujemy jego ogromną krótkoterminową zmienność. Wzrosty przez ostatni rok wyniosły 139 proc., natomiast spadki między listopadem 2021 a listopadem 2022 r. wyniosły 77,55 proc. Jeżeli jednak jesteśmy w stanie wznieść się ponad krótkookresową zmienność, mamy szansę stać się beneficjentem ogromnej przemiany technologiczno-społecznej świata, której wektorem są waluty cyfrowe takie jak bitcoin.

Felietony
Tantiemy – sztuka zarabiania na cudzej kreatywności
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Felietony
Najgorętsza dekada od wojny
Felietony
Ślimacze tempo transpozycji
Felietony
Deregulacja? To nie takie proste
Materiał Promocyjny
Lenovo i Motorola dalej rosną na polskim rynku
Felietony
Omnibus – zamrażanie czasu
Felietony
Fundusze mogą rozwiązać dylematy inwestorów