Na tropie zmian

Opublikowane w grudniu propozycje zmian regulacyjnych w ramach projektu Listing Act wyglądają bardzo optymistycznie, ale do uchwalenia upłynie jeszcze wiele czasu.

Publikacja: 29.03.2023 21:00

Mirosław Kachniewski prezes, SEG

Mirosław Kachniewski prezes, SEG

Foto: fot. r. gardziński

Dlatego musimy na bieżąco uczestniczyć w dalszych pracach na kolejnych etapach procesu legislacyjnego, aby dopilnować, że kluczowe propozycje zmian nie zostaną usunięte lub nadmiernie zdeformowane.

Proces jest już bardzo zaawansowany: odbyły się publiczne konsultacje założeń zmian (wiosna 2022), zgłoszone postulaty zostały przetrawione przez Komisję Europejską (lato i jesień 2022), opublikowany został formalny projekt nowelizacji konkretnych regulacji (grudzień 2022) i właśnie skończył się etap konsultacji tego projektu. W przestrzeni publicznej pojawiają się pierwsze odpowiedzi i pozwalają one na ostrożne formułowanie optymistycznych przewidywań co do kierunków dalszych prac.

W szczególności nie pojawiły się obiekcje wobec zgłoszonego przez SEG postulatu, aby notowane spółki mogły dokonywać kolejnych ofert akcji bez konieczności zatwierdzania prospektu emisyjnego. Niby nie powinno to dziwić, bo przecież nie ma żadnego merytorycznego uzasadnienia, aby spółka od lat drobiazgowo raportująca o swojej działalności miała ponownie o tym pisać i szukać akceptacji organu nadzoru. Nowe informacje dotyczą przecież wyłącznie samej oferty i celu wykorzystania środków, ale o tym spółka sama będzie informować, bo w przeciwnym wypadku nie sprzeda nowej emisji.

Obawiałem się jednak oporu stawianego zwyczajowo w przypadku chęci zmiany status quo, nawet jeśli status ten nie znajduje oparcia w sensownych argumentach. Jak dotąd propozycja ta akceptowana jest bardzo szeroko, bo rzeczywiście nie obniży ona bezpieczeństwa rynku i ochrony inwestorów, a pozwoli emitentom szybciej i elastyczniej sięgać po kapitał. Jest to o tyle istotne, że w perspektywie najbliższych kilkunastu miesięcy należy się spodziewać rosnących problemów z dostępem do finansowania bankowego – długotrwale ujemne stopy procentowe spowodują odpływ części środków z banków.

Jeśli chodzi o zmiany w MAR, to sprawy są bardziej „zniuansowane”, bo też i wątków jest więcej. Dużo kontrowersji budzi koncepcja zmiany zakresu raportowania. Nie było przyzwolenia na zmianę definicji informacji poufnej, a zatem planowana jest liberalizacja poprzez zmianę zakresu informacji wymagających publikacji. Będziemy mieli zatem kategorię informacji, które stanowią informację poufną (i wymagają stosownej ochrony), ale nie muszą zostać niezwłocznie opublikowane. Na pewno będzie to lepsze od sytuacji obecnej, w której nadmierny poziom przejrzystości utrudnia prowadzenie biznesu, ale takie kulawe rozwiązanie może spowodować problemy, których dziś jeszcze nie jesteśmy w stanie sobie wyobrazić.

Drugi obszar kontrowersji dotyczy prowadzenia list insiderów, a konkretnie propozycji nowelizacji zakładającej odejście od tego obowiązku na rzeczy prowadzenia wyłącznie list osób, które mają stały dostęp do informacji poufnej. I tu po jednej stronie barykady mamy przedstawicieli organów nadzoru, którzy nie mogą sobie wyobrazić prowadzenia postępowań w sprawach wykorzystania informacji poufnych bez list w tak szerokim kształcie, jak to obowiązuje dotychczas. Po drugiej stronie są natomiast niektóre organizacje emitentów, które wskazują, że prowadzenie list insiderów nawet w tej zaproponowanej uproszczonej formie, nie ma żadnego sensu i że listy insiderów nie powinny być w ogóle prowadzone.

Pogląd ten pozornie wydaje się niedorzeczny, ale chyba tylko z perspektywy określonych przyzwyczajeń rynkowych. Świat się zmienił, więc i podejście do list insiderów mogłoby ulec zmianie. Wiadomo przecież, że w postępowaniu dotyczącym wykorzystania informacji poufnej chodzi przede wszystkim o identyfikację osób, które dokonały transakcji i to jest analizowane całkowicie poza emitentem. Oczywiście potem należałoby to zderzyć ze zbiorem osób, które były w posiadaniu informacji poufnej, ale to można osiągnąć w inny sposób niż poprzez wymóg prewencyjnego prowadzenia takich list przez wszystkich emitentów.

Jeśli się nad tym zastanowimy, to obecny system można by porównać z wymogiem, aby wszyscy ludzie dokumentowali, gdzie i kiedy się znajdują, dzięki czemu w przypadku popełnienia przestępstwa policja mogłaby od nich pobrać takie „listy obecności”. Ale przecież to nie ma sensu – jeśli dojdzie do przestępstwa, to rolą policji jest wyśledzić winnych, a nie wymagać prowadzenia „list obecności” przez wszystkich obywateli. Podobnie regulacje nie powinny zmuszać wszystkich emitentów do prowadzenia list insiderów tylko po to, aby ułatwić życie organom nadzoru w sytuacji, jeśli dojdzie do naruszenia prawa.

W projekcie zmian jest też wiele innych wątków i wiele innych kontrowersji, dlatego dalszy proces legislacyjny obfitować może w wiele zwrotów akcji. Będziemy w nim aktywnie uczestniczyć, aby nie zaprzepaścić tego cząstkowego sukcesu, jakim była pierwsza od wielu lat propozycja realnego złagodzenia wymogów regulacyjnych na rynku kapitałowym. Mam nadzieję, że już w perspektywie najbliższych tygodni będę mógł z optymizmem napisać o dalszych losach Listing Act.

Felietony
Ile odliczać?
Felietony
Zbieranie danych do ESRS-ów
Felietony
Nowa epoka w prospektach?
Felietony
Altcoiny – między potencjałem a ryzykiem
Felietony
Dyskretny urok samotności
Felietony
LSME – duże wyzwanie dla małych spółek