Analizy, komentarze, rekomendacje

Publikacja: 24.07.2001 18:14

- czytaj, przemyśl, wyciągnij wnioski

Analizy, komentarze i rekomendacje warto czytać. Choćby po to, by wiedzieć, z czym się nie zgadzamy. Także po to, by mieć szanse na wyciąganie własnych wniosków. Niekoniecznie zbieżnych z tezami innych analityków czy inwestorów.

Wyniki internetowej sondy PARKIETU można uznać za miażdżące dla naszej branży ? analityków i komentatorów. Inwestorzy im nie ufają lub wręcz nie akceptują. Na rekomendacje w znacznej mierze wpływa polityka doboru klientów korporacyjnych przez biura maklerskie. Jednak inwestor, który ignoruje analizy i informacje na własne życzenie, traci szansę na zdobycie wiedzy pozwalającej wyciągać własne, niekoniecznie zbieżne z tezami analityków, wnioski. Albo też zakłada, że giełda i totolotek to to samo.

To fakt. Czytając niektóre, czasem niezwykle obszerne analizy, można dostać szału. Nie wynika z nich nic. Często bowiem tego samego można dowiedzieć się, przeglądając prospekt emisyjny i komunikaty spółek. Inwestor może więc wkurzyć się, gdy po spędzeniu pół godziny nad rozlazłym tekstem dalej nie wie, czy spółka jest OK czy też nie i czy akcje warto kupić przy określonej cenie, czy też omijać je jak najszerszym łukiem.

Analitycy i komentatorzy unikają zwykle zbyt klarownych, zdecydowanych opinii, obawiając się porażki (może nawet kompromitacji) w przypadku, gdy ich oceny rozmijają się z brutalnym werdyktem rynku. Czasem też sami są w zupełnej kropce i nie chcą się do tego przyznać. Stąd więc lanie wody, przydługie wywody o tym i owym (czyli o niczym) oraz formułki typu ?będzie tak..., no chyba, że stanie się odwrotnie?.

Istotnym wydarzeniem w globalnej branży analitycznej jest wyrok w procesie wytoczonym przez jednego z rozczarowanych inwestorów amerykańskiemu biuru maklerskiemu. Graczowi owemu przyznano odszkodowanie za skorzystanie z nietrafionej rekomendacji, wystawionej ? według inwestora ? ?pod? interesy biura, a nie jego, jako inwestora.

Nawet jednak zakładając, że wszyscy analitycy i komentatorzy są bezstronni, superetyczni, nieskazitelnie uczciwi, itd., itd. zawsze pozostaje kwestia niezawinionego braku wiedzy czy błędu. Nie myli się tylko ten, kto nic nie robi. Na giełdzie, a raczej w jej okolicach, zawsze przecież kręci się wielu gawędziarzy, którzy wiedzą lepiej. Od analityków, komentatorów. Od samego rynku również oczywiście. Szkoda tylko, że na gadaniu i opowieściach z tysiąca i jednej nocy ich związek z rynkiem się kończy.

Wszystkim, którzy uważają, że są mądrzejsi zarówno od analityków czy komentatorów, a może nawet od rynku, polecić można próbę publicznej weryfikacji własnych prognoz i analiz. To naprawdę uczy pokory. Jeszcze bardziej trzeźwiąco podziała na nich zderzenie z prawdziwym rynkiem i realnymi zyskami czy stratami. Nie ma bowiem bardziej obiektywnego sędziego od samego rynku. To on decyduje, czy analizy, komentarze i rekomendacje były trafne czy też nie. Paradoksalnie jednak, nawet z ?nietrafionych? opracowań można się wiele nauczyć.

Recepta jest więc prosta: czytaj, przemyśl i wyciągnij wnioski. Własne wnioski. Za owe przemyślenia odpowiadamy my sami. Tak jak za wyniki naszych portfeli.

[email protected]

Łukasz Kwiecień

Felietony
Tantiemy – sztuka zarabiania na cudzej kreatywności
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Felietony
Najgorętsza dekada od wojny
Felietony
Ślimacze tempo transpozycji
Felietony
Deregulacja? To nie takie proste
Materiał Promocyjny
Lenovo i Motorola dalej rosną na polskim rynku
Felietony
Omnibus – zamrażanie czasu
Felietony
Fundusze mogą rozwiązać dylematy inwestorów