Coraz więcej polskich przedsiębiorstw funkcjonuje nie tylko na rynku lokalnym, ale także regionalnym lub wręcz globalnym. Dlaczego tak się dzieje? Czy to jest pożądany kierunek rozwoju? Jakie są nasze przewagi konkurencyjne? Skąd wziąć na to pieniądze? Jakie się z tym wiąże ryzyko?
Jest wiele powodów, dla których polskie spółki decydują się na ekspansję zagraniczną. Może to wynikać z chęci minimalizacji kosztów, maksymalizacji przychodów, próby osiągnięcia korzyści skali, wyprzedzania potencjału polskiego rynku, zbyt innowacyjnego podejścia do biznesu czy też „zniechęt" krajowej administracji.
Często pierwsze doświadczenia odnośnie do umiędzynarodowienia biznesu wynikają z konieczności. Może to być potrzeba dostępu do surowców lub redukcji kosztów i outsourcingu do krajów o niższych kosztach siły roboczej. A jeśli możemy za granicą produkować, to dlaczego nie mielibyśmy tam sprzedawać? W połączeniu z przedsiębiorczością wykształconą w czasach socjalizmu (co za paradoks!) dało to możliwość dynamicznego międzynarodowego rozwoju spółek, które nie są gigantami technologicznymi ani nawet gigantami w ogóle. Zastosowanie prostej zasady „kupuj, gdzie jest tanio i sprzedawaj, gdzie jest drogo" stało się dźwignią silnego wzrostu dla wielu polskich przedsiębiorstw. Działanie takie dawało możliwość osiągania korzyści skali, co w jeszcze większym stopniu przyczyniało się do dalszego dynamicznego rozwoju.
Druga przyczyna ekspansji to niedojrzałość polskich odbiorców do oferowanych produktów, modeli biznesowych czy też przedsięwzięć innowacyjnych. Są takie firmy, które od początku opracowywały produkt, dla którego w Polsce popytu nie było, bo był zbyt drogi i/lub zbyt nowoczesny. Oczywiście jest to też silnie powiązane z kwestią korzyści skali – jeśli opracowanie jakiegoś produktu wymaga dużych nakładów, to zwrot z takiej inwestycji wymaga dużego (i najlepiej bogatego) rynku zbytu. Doskonale warunki te spełnia np. rynek amerykański – wśród kilkuset milionów zamożnych klientów porozumiewających się tym samym językiem łatwiej o zwrot z inwestycji niż np. na rynku polskim, gdzie konsumentów jest wielokrotnie mniej, zwłaszcza tych poszukujących produktów innowacyjnych, które przecież najczęściej nie są produktami pierwszej, drugiej ani nawet trzeciej potrzeby. Na takim szerokim rynku łatwiej też o komercjalizację wynalazków, koncepcji, idei, zwłaszcza że produkt dostępny na rynku amerykańskim staje się produktem dostępnym globalnie.
Kolejną i chyba najciekawszą przyczyną ekspansji jest działanie administracji państwowej. Jest to niezwykle interesująca koncepcja „wsparcia poprzez wyparcie". O ile bowiem dużo się robi w celu przyciągnięcia zagranicznych firm do Polski, o tyle nie mniej (a może nawet więcej) działań podejmuje się w celu zniechęcenia krajowych przedsiębiorców do prowadzenia biznesu. Od niestabilnego otoczenia regulacyjnego poczynając, poprzez iluzoryczną ochronę prawną (w przypadku sporu sądowego spółka rzadko ma szanse dotrwać do rozstrzygnięcia sprawy), aż po harce urzędników, które doprowadziły do niejednej upadłości. Ten zestaw działań ma na celu po pierwsze zahartowanie przedsiębiorców, a po drugie ich wyparcie za granicę. Dzięki takiemu zahartowaniu polscy przedsiębiorcy są w stanie poradzić sobie na każdym rynku. A dzięki wyparciu za granicę firmy te nie mają w Polsce żadnych problemów natury podatkowej, standardów pracy, nie ma też żadnych sporów ze związkami zawodowymi. Były przecież takie przypadki, że decyzja o ekspansji była wyrazem desperacji, ucieczki do innych krajów, gdzie biznes ma lepsze możliwości rozwoju. I nie chodzi tu o zakładanie spółek za granicą w celu osiągnięcia korzyści podatkowych, tylko o możliwość normalnego funkcjonowania. To paradoks, że polskiej spółce może być łatwiej działać za granicą niż w kraju – z uwagi na lepszą jakość infrastruktury państwa: lepszego otoczenia regulacyjnego, sprawności administracji, możliwości egzekwowania zobowiązań.