• Pozostawiono kontrowersyjną formę powtórnego wyboru OFE czy ZUS dla osób, które nie chcą zmieniać istniejącego stanu, choć logiczne byłoby zastosowanie odwrotnego wariantu (przesłanie informacji do OFE o rezygnacji).
Co zrobi prezydent?
Bacząc na ogromne wątpliwości prawne dotyczące ustawy (pamiętajmy, że obecnie mamy do czynienia z projektem, który może jeszcze ulec zmianom) oraz potencjalne skutki jej wprowadzenia i kosztowne ewentualne jej odwrócenie, prezydent, gdyby finalna wersja w dalszym ciągu budziła tyle kontrowersji, najprawdopodobniej rozważy wysłanie jej przed podpisaniem do TK z zapytaniem o jej zgodność z konstytucją. Jeśli faktycznie jest tak, jak twierdzi strona rządowa, że wszystko jest lege artis, rząd nie ma się czego obawiać (wejście w życie ustawy, zbadanej już przez TK opóźni się o kilka – maksymalnie kilkanaście – miesięcy, w czasie których finanse publiczne nie powinny znaleźć się w niebezpieczeństwie, tym bardziej że koniunktura powinna korzystnie wpłynąć na dochody budżetowe). Nikt potem nie zarzuci prezydentowi, że działał pochopne, podpisując ustawę. A zyskają wszyscy zainteresowani po stronie finansów publicznych – rząd (otrzymując legitymację do działania i zabierając argumenty przeciwnikom) oraz prezydent (nie popełni błędu), a sprawa będzie ostatecznie wyjaśniona. Koszty – to miesiące opóźnienia. Jeśli jednak prezydent podpisze ustawę, zostanie ona wykonana, a potem ktoś (np. grupa posłów) zwróci się z nią do TK i tam zostanie zakwestionowana, będzie to miało znacznie gorsze skutki zarówno dla prezydenta (wizerunkowe), jak i rządu (konieczność wysupłania miliardów złotych – częściowo już najprawdopodobniej wydanych – aby zwrócić je do OFE z odsetkami, zagrożenie stabilności finansowej itp.). W historii mieliśmy już przykład złego tworzenia prawa, za który płacimy miliony do dzisiaj (dekret Bieruta).
Oczywiście nie jest wcale pewne, że sama ustawa znajdzie w Sejmie odpowiednio duże poparcie – opozycja nie musi wcale głosować zgodnie za projektem (domagając się albo bardziej restrykcyjnego potraktowania OFE, albo zaprzestania prac na ustawą – w zależności od opcji politycznej). Ale żeby działać w interesie rządu na dwa lata przed wyborami? Także w PO może pojawić się opozycja.
Ciekawa w kontekście ustawy jest także sytuacja, w jakiej znajdą się PTE zarządzające środkami w OFE. Czy skoro uważają, że ustawa jest niezgodna z konstytucją, przekażą jednak pomimo obiekcji obligacje do ZUS, czy raczej będą próbowały ją zaskarżyć i – broniąc się chęcią ochrony środków klientów starały się opóźniać wykonanie ustawy na drodze prawnej.
PTE naraża się także na procesy z klientami w przypadku zarzutu przekazania środków i działania bez pełnomocnictwa (cały czas zakładamy przekonanie PTE o niekonstytucyjności zmian, więc za przekonaniem powinny iść działania, a jeśli nie pójdą, to czy może to być potraktowane jako forma zaniedbania)? Czy część klientów nie będzie szukać drogi prawnej wstrzymującej przekazanie środków do ZUS? PTE znajdzie się w dosyć szczególnej sytuacji w trakcie potencjalnej rozprawy – teoretycznie opłaca im się ją przegrać, być zmuszonym do oddania środków klientowi na rachunek, ale jednocześnie – mając wyrok w ręku – dostać otwartą drogę do zwrócenia się do ZUS o oddanie bezprawnie (a to wynikałoby z wyroku) zabranych obligacji. Tak czy inaczej – pewnie taki proces doszedłby do samej góry drogi legislacyjnej i być może znalazłby koniec w postaci zapytania do TK.
Obiecanki cacanki
Tematem wciąż słabo poruszanym w dyskusji, a który powinien być na pierwszym miejscu, jeszcze przed rozważaniami, czyje są środki w OFE, jest sytuacja klientów, którzy mieli wybór (OFE czy stary system) i zapisując się do OFE, dostali pewne obietnice co do systemu, do którego się zapisali, a które były podstawą ich decyzji. Osoby, które w 1998 r. umówiły się z państwem co do wyboru nowego systemu (opuszczając stary), zdecydowały się na taki krok, po przeanalizowaniu za i przeciw i wybrały OFE zamiast wyższej emerytury z ZUS. W zamian otrzymały: