W efekcie medialny przekaz dotyczący polskiej gospodarki zmienił się o 180 stopni i wskazywanie na problemy może być odbierane jako szukanie dziury w całym. Mimo wszystko zaryzykuję łatkę malkontenta, wskazując na cztery obszary, w których brak reform dziś możemy boleśnie odczuć w przyszłości.

Najbardziej jaskrawym przykładem na chwilę obecną jest chyba rynek pracy. Pozornie sytuacja jest fenomenalna i taki też jest oficjalny przekaz. Stopa bezrobocia jest najniższa po okresie transformacji i cały czas spada. Rosną zatrudnienie oraz płace, te ostatnie może nie w jakimś oszałamiającym tempie, jednak w kontekście globalnym, gdzie nominalny fundusz płac (wypadkowa zmian zatrudnienia i wynagrodzeń) nadal wypada mizernie, u nas ta statystyka pokazuje bardzo przyzwoity wzrost. To wspiera konsumpcję i napędza wzrost gospodarczy. Skoro zatem jest tak dobrze, dlaczego w Funduszu Ubezpieczeń Społecznych w przyszłym roku ma zabraknąć ponad 50 mld zł? Przyczyn jest wiele, ale odpowiedź jedna: pracuje za mała część populacji, która mogłaby to robić. Udział siły roboczej w populacji pomiędzy 15. a 64. rokiem życia w 2016 r. był mniejszy niż 69 proc. Dla porównania w Niemczech było to 78 proc., zaś średnio w Unii 73,2 proc. Nie jest to też problem wspólny dla krajów postkomunistycznych, co pokazują dane z Litwy, gdzie odsetek ten wynosi 75,5 proc. Tak niski poziom aktywności zawodowej będzie też coraz mocniej uderzał w konkurencyjność gospodarki, ponieważ przedsiębiorcy będą się skarżyć na brak rąk do pracy. Obniżenie wieku emerytalnego z pewnością nie pomoże w rozwiązaniu tej bolączki.

Będąc przy temacie siły roboczej, można dość płynnie przejść do drugiej bolączki, jaką jest niska jakość edukacji wyższej. To trudny temat, ponieważ opór przed zmianą jest duży, a korzyści odsunięte w czasie. Jednak wobec dokonującej się na naszych oczach rewolucji technologicznej to poziom wykształcenia społeczeństwa będzie coraz bardziej decydował o jego zamożności. To szczególnie istotne w przypadku takich krajów jak Polska, gdzie kapitał musimy po prostu wypracować. Zatem sytuacja, w której na siłę przyznajemy tytuły magisterskie, aby dobrze wypadać w międzynarodowych statystykach, trwa już o wiele za długo. Minister Gowin obiecuje zmiany na tej płaszczyźnie, ale trudno powiedzieć, na ile nowy mechanizm alokacji środków dla uczelni będzie skuteczny. Wydaje się, że nic nie zastąpi tu niewidzialnej ręki rynku – partycypowanie w kosztach studiów z pewnością dużej szybciej i skuteczniej dopasowałoby wysiłki uczelni do potrzeb gospodarki.

Kolejnym aspektem jest konkurencyjność polskich firm na tle przemian Unii Europejskiej. To bardziej wyzwanie niż bolączka, do której – miejmy nadzieję – nie dojdzie. Członkostwo w UE nie tylko pozwoliło na wzrost wartości polskiego eksportu dóbr, ale też przełożyło się na prawdziwą ekspansję sektora usług. To dzięki sięgającej blisko 4 proc. PKB nadwyżce w wymianie usług możemy się cieszyć ze zbilansowanego rachunku bieżącego. Sukces polskich firm, m.in. z branży transportowej, nie pozostał bez echa w krajach Europy Zachodniej, gdzie przy okazji tworzenia wspólnoty wyższej prędkości politycy mogą mieć zakusy, które pod hasłem większej integracji europejskiej uderzą w konkurencyjność naszych przedsiębiorstw. Tymczasem wiele otwartych frontów na linii Warszawa – Bruksela może utrudnić obronę polskich interesów na tej płaszczyźnie.

Wreszcie pomimo pewnych wysiłków, które zostały podjęte, walka z gąszczem przepisów krępujących przedsiębiorczość jest daleka od pozytywnego finiszu i nie chodzi tu wyłącznie o opresyjność polskiego aparatu państwa czy niepewność dotyczącą przepisów, ale także o wątek unijny, który może się ponownie odcisnąć na polskich MŚP. Przykładem niech będą ostatnie zmiany regulacyjne dotyczące ochrony danych osobowych, które w dość istotny sposób angażują również wiele małych biznesów. Każda, nawet jednoosobowa, firma mająca do czynienia z danymi klienta będzie musiała wykazać, że podejmuje wysiłki w celu ich zabezpieczenia. Inny przykład to zmiany w sposobie świadczenia usług doradztwa finansowego. Wysokość obowiązkowego ubezpieczenia OC w tym przypadku może skutecznie zniechęcić do działalności małe firmy. W wielu przypadkach cel zmian regulacyjnych może być słuszny, ale mogą one istotnie uderzyć w interesy mniejszych polskich firm.