Główny Urząd Statystyczny opublikował wyniki finansowe przedsiębiorstw niefinansowych (zatrudniających 50 i więcej osób) za I półrocze. To moim zdaniem jeden z najciekawszych zestawów danych publikowanych cyklicznie. W tych wynikach odbija się – jak w zwierciadle – obraz procesów zachodzących w gospodarce, a sytuacja firm jest kluczowym barometrem jej stanu. Jest to związane z tym, że kondycja przedsiębiorstw ma duże przełożenie na inne sektory; poprzez rynek pracy na sytuację gospodarstw domowych, poprzez płacone podatki na budżet, a poprzez zdolność regulowania zobowiązań na sektor finansowy.
Jaki rysuje się więc obraz na bazie tego, co opublikował GUS? Generalnie jest on bardzo pozytywny. W I półroczu firmy odnotowały rekordowy poziom zysków; zagregowany wynik netto wyniósł 67 mld zł (+8,8 proc w stosunku do I półrocza 2016 r.). Na ten rekordowy rezultat złożyły się dobre wyniki zarówno I, jak i II kwartału.
Głębsze spojrzenie na strukturę wyniku powoduje jednak pojawienie się pierwszej ze wspomnianych w tytule łyżeczek dziegciu. Otóż wynik netto został w II kwartale silnie wsparty rekordowym wynikiem na operacjach finansowych (około 8 mld zł, 57 proc. więcej niż rok wcześniej), równocześnie wynik ze sprzedaży – a więc ten odzwierciedlający podstawową działalność – spadł o około 3 proc. Stało się tak, ponieważ koszty zaczęły rosnąć szybciej niż przychody. Źródłem presji kosztowej były głównie odbijające się ceny surowców, trzeba się jednak liczyć z tym, że w kolejnych kwartałach rosnąć będzie także presja płacowa.
W tej sytuacji należałoby oczekiwać zwiększonej aktywności w zakresie inwestycji. Realizacja projektów proefektywnościowych (polegających m.in. na zwiększaniu skali umaszynowienia procesów) i rozbudowa mocy wytwórczych to bowiem najbardziej naturalny sposób dostosowania w sytuacji rosnących kosztów i równocześnie silnego popytu. Tutaj jednak pojawia się druga łyżeczka dziegciu. Dane zagregowane wskazują na spadek nakładów inwestycyjnych przedsiębiorstw. W całym I półroczu wyniósł on 1,1 proc. (w cenach stałych), przy czym w II kwartale był nieco większy niż w I. Równocześnie trzeba zauważyć swego rodzaju dualizm – dane na poziomie branż wskazują, że branże zdominowane przez podmioty prywatne, znajdujące się pod presją rynkowych czynników (m.in. przetwórstwo przemysłowe, handel, informacja i komunikacja) zwiększyły nakłady w stosunku do poziomu z ubiegłego roku, głównie jednak te o charakterze odtworzeniowym. Z kolei branże zdominowane przez podmioty państwowe, działające na monopolistycznych lub oligopolistycznych rynkach (górnictwo, przedsiębiorstwa użyteczności publicznej) nadal silnie redukowały swoje wydatki inwestycyjne.
Na to, co się dzieje obecnie w sektorze przedsiębiorstw – szczególnie na wyczekiwane procesy inwestycyjne – warto spojrzeć także w szerszym kontekście; zmian strukturalnych, jakie powoli zachodzą w związku z trendami demograficznymi i tym samym stopniowo malejącą podażą pracy. W tym kontekście można się spotkać z tezą, że presja płac, z jaką mamy w Polsce coraz częściej do czynienia, stanie się naturalnym przyczynkiem do zwiększonych inwestycji firm, że zadziała tu prosty mechanizm związany z relatywnymi zmianami cen czynników produkcji: na tle rosnących kosztów pracy koszty kapitału i wiedzy (technologii) relatywnie maleją, więc powinno rosnąć ich zaangażowanie. Innymi słowy, że zwiększone inwestycje firm są pewne.