Większość formułowanych przez analityków prognoz wzrostu gospodarczego w Polsce koncentruje się na stronie wydatkowej produktu krajowego brutto. Innymi słowy, prognoza głównego wskaźnika jest dekomponowana względem wzrostu popytu konsumpcyjnego, inwestycyjnego, zmiany stanu zapasów i salda wymiany handlowej z zagranicą. Podejście takie opiera się na schemacie myślenia w duchu ekonomii keynesowskiej, gdzie zakłada się, że dostępne zasoby (czynniki produkcji) nie są w pełni wykorzystane. Na podstawie dostępnych indykatorów, ocen eksperckich i innych informacji formułuje się prognozy wzrostu konsumpcji, inwestycji i innych składowych zagregowanego popytu. Jednocześnie należy pamiętać, że polska gospodarka jest obecnie coraz bliżej niemal pełnego wykorzystania dostępnych w kraju zasobów pracy, a stopa bezrobocia obniża się w okolice tzw. naturalnej stopy bezrobocia.

Tym samym prognozy formułowane według podejścia popytowego powinny zostać potwierdzone przez analizę potencjalnych źródeł wzrostu gospodarczego od strony podażowej. Jest to schemat myślenia bliższy ekonomii klasycznej. Dopiero zderzenie oczekiwanego kształtowania się głównych składowych popytu z czynnikami podażowymi pozwala na formułowanie wyważonych i wiarygodnych prognoz wzrostu gospodarczego.

Koncentrując się na stronie podażowej, można opisać PKB w danym okresie jako iloczyn liczby pracujących (komponent demograficzny) oraz produktywności na pracującego (komponent wydajności). W ostatnich dziesięciu latach pozytywny wkład zmiany liczby pracujących do wzrostu PKB kształtował się w okolicach 1,2 proc., a produktywność w okolicach 2,5 proc. Najbliższe lata przyniosą spadek populacji w wieku produkcyjnym, a obniżka wieku emerytalnego może uniemożliwić skompensowanie negatywnego wpływu tego czynnika poprzez wzrost wskaźnika zatrudnienia (udział pracujących w populacji w wieku produkcyjnym). Wskaźniki zatrudnienia dla osób w wieku mobilnym (18–44 lata) są w Polsce już obecnie wyższe niż średnio w krajach Unii Europejskiej, a zmiany w systemie emerytalnym mogą zahamować lub wręcz odwrócić pozytywny trend wzrostu odsetka pracujących w wieku dojrzałym (znaczący postęp dokonał się w ostatnich latach zwłaszcza w przypadku kobiet w wieku 50+). Coraz bardziej prawdopodobne jest, że w najbliższych latach kontrybucja zmian zatrudnienia do tempa wzrostu PKB będzie negatywna. Tym samym utrzymanie w nadchodzących latach tempa wzrostu PKB w okolicach 3–4 proc. będzie wymagało wyraźnego wzrostu produktywności na pracującego. Należy mieć przy tym na uwadze fakt, że potencjał do prostego zwiększenia wydajności na pracującego poprzez zwiększenie liczby przepracowanych godzin jest w Polsce w zasadzie wyczerpany, gdyż liczba godzin pracy na pracującego jest w naszym kraju najwyższa w całej Unii Europejskiej. Konieczne będzie zatem zwiększenie wydajności poprzez wzrost technicznego uzbrojenia pracy (umaszynowienie) oraz lepszą organizację pracy. Procesy te wymagają niezbędnych nakładów inwestycyjnych, a ich efekty nie przychodzą natychmiast. W tym kontekście niezbędne jest znaczące zwiększenie inwestycji, gdyż stopa inwestycji spadła w Polsce w 2016 r. do 18,1 proc. i była nie tylko najniższa od ponad dekady, ale tez należała do najniższych w krajach Unii Europejskiej.

Reasumując, nawet w przypadku dalszego wzrostu liczby pracujących imigrantów (głównie z Ukrainy) i przy utrzymywaniu się wysokiego popytu na polskie produkty i usługi ograniczenia podażowe powodują, że w najbliższych latach systematyczne osiąganie wzrostu gospodarczego na poziomie 3–4 proc. będzie trudne. Kluczowym wyzwaniem na nadchodzące lata będzie zwiększenie wydajności pracy poprzez trafione inwestycje.