W piątek 14 czerwca weszła w życie największa w ostatnim czasie zmiana na rynku energii. Chodzi o rynek bilansujący (RB), czyli rynek uzupełniający, który nie jest klasycznym rynkiem handlu energią, a miejscem, gdzie dokupuje się energię lub ją sprzedaje, aby zapewnić jego pełne zbilansowanie. Już teraz są pierwsze wnioski.
Reforma rynku
Czym jest RB? Ilość produkowanej energii zawsze musi odpowiadać zapotrzebowaniu, inaczej może dojść do zakłócenia i awarii o skali systemowej. O równowagę podaży i popytu dbają Polskie Sieci Elektroenergetyczne, które wykorzystują do tego właśnie rynek bilansujący. Na tym rynku jego uczestnicy dokupują potrzebną im energię, której wcześniej nie zakontraktowali, albo sprzedają nadwyżki wyprodukowanej energii bez kontraktu. Ceny były wcześniej wyznaczane urzędowo na podstawie algorymtów, teraz zaś wycenia je rynek. RB nie służy handlowi energią – ten odbywa się na rynkach hurtowych prowadzonych m.in. przez TGE. – Każdy podmiot, który zgłasza swoją pozycję na tym rynku, powinien być zbilansowany. W przypadku wytwórców oznacza to znalezienie odbiorców na całą energię, którą planują wyprodukować, a w przypadku odbiorców – zakupienie odpowiedniej ilości energii – tłumaczą PSE. Przed reformą cena na rynku bilansującym nie różniła się znacząco od cen na „normalnych” rynkach hurtowych. Uczestnicy rynku bilansującego nie mieli zatem bodźca do tego, żeby precyzyjnie planować pracę swoich jednostek lub aktywnie reagować na sytuację w systemie. Urynkowienie RB poprzez składanie ofert miało to zmienić.
Okazuje się, że ceny wzrosły znacząco – bardziej, niż przewidywano. Jest to efektem zbyt małej puli ofert na dostawy energii. Długofalowo może to mieć wpływ na na wyższe ceny energii w hurcie. Po 14 czerwca rynek spot zmienił wyraźnie swój charakter. – Godziny szczytu wieczornego (19–21) przebiły poziom 1000 zł/MWh na aukcjach na rynku dnia następnego. Średnia cena energii (na aukcji FIX1) w czerwcu przed reformą w dni robocze wynosiła 484 zł/MWh, natomiast po reformie wynosi 571 zł /MWh – mówi Maciej Gacki z firmy XOOG Operator, która uczestniczyła w pierwszej transakcji po zmianach na RB. Jego zdaniem jedną z głównych przyczyn takiego wahania jest brak limitu ceny. – Ponadto nowy RB wymusza składanie dwóch rodzajów ofert na zwiększenie oraz na zmniejszenie produkcji z jednostek aktywnie uczestniczących w RB – tłumaczy. To sprawia, że ceny cechują się zdecydowanie większą różnorodnością. Tak więc 30 czerwca (niedziela) cena niezbilansowanej energii wahała się od 609,2 zł /MWh do 760,17 zł/MWh. Po miesiącu działalności reformy jak w soczewce widzimy stan polskiej energetyki. Dyzpozycyjnych bloków energetycznych jest mało, a ich właściciele nie składają ofert w dostatecznej ilości, mimo że mają ku temu możliwości. Efekt? Duża energetyka – mimo że składa skromną ofertę na świadczenie usług – zarabia na reformie RB.
Skąd wysokie ceny?
W ramach reformy wprowadzono 15-minutowe okienko rozliczeń energii bilansującej, które zastąpiło kontrakty godzinowe. Ma to pomóc w lepszym bilansowaniu systemu o coraz większej zamienności popytu i podaży, wynikającej m.in. z większego udziału produkcji prądu z elektrowni wiatrowych i słonecznych. Pierwsza transakcja po reformie została zawarta pomiędzy Axpo Polska i XOOG Operator.