Wśród projektów uchwał zwołanego na 17 czerwca zgromadzenia akcjonariuszy Pol-Aquy znalazła się propozycja wprowadzenia do statutu zapisu, że jej WZA będą ważne pod warunkiem, że pojawią się na nich akcjonariusze reprezentujący co najmniej 51 proc. głosów. W praktyce oznacza to, że żadna decyzja nie zostanie podjęta bez kontrolującego 66 proc. jej kapitału Dragadosu.
[srodtytul]Rzadkie rozwiązanie[/srodtytul]
Do tej pory w statucie Pol-Aquy znajdował się zapis, że WZA są ważne bez względu na liczbę reprezentowanych na nich głosów poza przypadkami, gdy odmienne regulacje przewidywał statut lub kodeks spółek handlowych. Wymóg minimalnej liczby głosów na WZA spółek z warszawskiego parkietu pojawia się niezwykle rzadko. Na jego wprowadzenie nie zdecydowały się nawet firmy o tak skoncentrowanym akcjonariacie, jak chociażby Grupa Żywiec (61,94 proc. głosów ma Brau Union) czy Budimex (59,06 proc. akcji ma Grupo Ferrovial). Nie oznacza to jednak, że jest to zjawisko zupełnie niespotykane. Wymóg co najmniej 50-proc. frekwencji zapisany jest bowiem np. w statucie notowanego na NewConnect Wrocławskiego Domu Maklerskiego.
Co o projekcie sądzą analitycy? – Trudno mi wyobrazić sobie, że Dragados mógłby przegapić termin zgłoszenia się na WZA. Proponowana zmiana statutu wskazuje jednak, że Hiszpanie postanowili się zabezpieczyć przed taką ewentualnością. W ten sposób chcą zapewne zwiększyć kontrolę nad polską spółką – komentuje Konrad Księżopolski z Wood & Company. Podobnego zdania jest Krzysztof Pado z Beskidzkiego Domu Maklerskiego. – Wprowadzenie minimalnego wymogu dotyczącego frekwencji na WZA spółki ma za zadanie zabezpieczyć interesy głównego akcjonariusza tak, by bez jego udziału inni udziałowcy nie mogli przegłosować żadnej uchwały – mówi.
[srodtytul]Mali prawie bez głosu[/srodtytul]