Jest o co się starać – łącznie na budowę trakcji kolejowej w Polsce, w dużej mierze dzięki środkom unijnym, może zostać wydane w najbliższych trzech latach nawet 30 mld zł. Obecnie główni gracze na tym rynku to giełdowa Trakcja Polska, czeski Tchas, Ferroco i PRK Kraków czy TorPol.
Do gry wchodzą też firmy, które do tej pory specjalizowały się w budowie dróg, takie jak Skanska czy Budimex. Obok nich pojawiają się i takie, które do tej pory nie realizowały u nas żadnych inwestycji. – Zagraniczne firmy, które mają doświadczenie w budowie torów na swoich rynkach, zaczynają sondować także nasz – mówi Robert Kuczyński, rzecznik Centrum Realizacji Inwestycji w odpowiadających za tory PKP Polskich Liniach Kolejowych.
W otwartym w tym tygodniu przetargu na modernizację 22,3 km trakcji między Krakowem a Tarnowem pojawiły się m. in. Alcef Costruzioni Edili e Ferroviarie z Włoch czy FCC Construccion z Hiszpani.
– Do tej pory takie podmioty sporadycznie interesowały się kontraktami u nas, i to zwykle bez powodzenia. Teraz wygląda na to, że zaczynają poważniej przymierzać się do naszego rynku – mówi Zbigniew Jakubas, właściciel Ferroco. – Hiszpanie wstrzymali wszystkie duże inwestycje do 2015 r., a u nas przetargów infrastrukturalnych jest stosunkowo dużo. Niedługo znajdziemy u nas wszystkich gigantów, to dopiero początek – podsumowuje Dariusz Blocher, prezes Budimeksu.
Polskie firmy nie boją się pojawiającej się konkurencji. – Przetargi na nowe tory rozstrzygane są po minimalnych marżach. Nie wyobrażam sobie, by firmy zewnętrzne były w stanie pracować przy tak niskich cenach, zwłaszcza że we Włoszech czy Hiszpanii znacznie wyższe są koszty pracy – zaznacza Zbigniew Jakubas.