To o 25 groszy więcej, niż kosztują na parkiecie, i 19 proc. więcej, niż wynosi średnia arytmetyczna kursu z ostatnich sześciu miesięcy (5,86 zł). „Niezależnie od wyników wezwania wzywający ma zamiar zażądać podjęcia uchwały przez WZA spółki o zniesieniu dematerializacji akcji" – czytamy w komunikacie.
Co ciekawe, operacja związana z wezwaniem sfinansowana będzie pieniędzmi... polskiej spółki. Jak to możliwe? 10 maja czeski akcjonariusz pożyczył od Permedii na wezwanie 5,5 mln zł. Wygląda na to, że praska spółka nie bierze pod uwagę braku odpowiedzi drobnych udziałowców na wezwanie oraz podniesienia swojej propozycji. Na ten ostatni scenariusz liczą jednak drobni inwestorzy. Na forum „Parkietu" wypominają, że Permedia generuje przecież zysk, nie płaci dywidend, ale jednak udziela pożyczki głównemu akcjonariuszowi. Przypominają, że jeszcze niedawno spółka chwaliła się w sprawozdaniach planowanym inwestycjami, które pozwolą zdywersyfikować przychody (do tej pory brak szczegółów). Największe oburzenie dotyczy ceny w wezwaniu. Wynosi ona tylko 49 proc. przypadającej na papier wartości księgowej (14,16 zł.). – Najważniejsza jest historyczna średnia kursu akcji – przypomina KNF.
Warto przypomnieć, że w ostatnich latach inwestorzy strategiczni, chcąc wycofać spółkę z GPW, często musieli podwyższać cenę w ogłaszanych wezwaniach. Z sytuacją taką spotkaliśmy się m.in. w przypadku Mispolu. Wezwanie litewskiej NDX Energia z połowy grudnia, opiewające na 1,03 zł za papier, nie spotkało się z odzewem. Ostatnio cena w wezwaniu skoczyła do 2,23 (powyżej wartości księgowej). W 2006 roku czeski Vitkovice Holding wezwał na akcje Milmetu. Pod naciskiem KNF musiał podwyższyć cenę w wezwaniu o 57 proc.