Stowarzyszenie Dystrybutorów i Producentów Części Motoryzacyjnych spodziewa się, że w 2012 r. wartość polskiego rynku części motoryzacyjnych wzrośnie o nie więcej niż 1–2 proc. Tempo wzrostu obrotów Inter Cars też widocznie się zmniejsza z miesiąca na miesiąc. Niemożliwe jest więc chyba utrzymanie dwucyfrowej dynamiki.
Zgodnie z tym, co mówimy od początku roku, rynek w Polsce wyhamował. W tym roku raczej się utrzyma na podobnym poziomie jak w roku ubiegłym. Niemal wszyscy weryfikują wcześniejsze założenia budżetowe lub w ogóle ich nie podają. W gospodarce mamy klasyczny system naczyń połączonych. Jeśli kłopoty ma branża budowlana, to wpływa to także na transport. Samochody mniej jeżdżą i nie potrzebują tak częstej wymiany części. Drugą sprawą jest fakt, że nie da się w perspektywie 10–15 lat utrzymywać dwucyfrowego tempa zwiększania sprzedaży. Taka dynamika przy tak wysokich przychodach i znacznym udziale w rynku jest nie do utrzymania na dłuższą metę.
Czy myślicie o przejęciach?
W kraju nie widzimy sensu kupowania spółki podobnej do naszej, bo nie wniesie ona żadnej wartości dodanej do naszego biznesu. Bylibyśmy zainteresowani nabyciem biznesów specjalistycznych, ale na horyzoncie nie ma na razie interesującego celu. Podobnie sytuacja wygląda na rynku europejskim.
Jeszcze niedawno chcieliście wchodzić na nowe rynku. Mowa była o Serbii i Słowenii, lecz w tym roku odłożyliście te plany na bliżej nieokreśloną przyszłość. Czy coś się zmieniło?
Chcemy zacząć sprzedaż w Słowenii. Na razie myślimy wyłącznie o tym kraju. To jest stosunkowo niewielki, ale za to bogaty rynek. Sądzimy więc, że może być łatwy do opanowania. Na razie jesteśmy na etapie pozyskiwania klientów. Jeszcze nie podjęliśmy decyzji, czy budować tam samodzielnie dystrybucję, czy też przejąć działającą już sieć. Zdecydujemy o tym na początku przyszłego roku, by wystartować już na wiosnę.