Wszystko to miało miejsce przy znacząco wyższych niż zwykle obrotach, które przekroczyły 6 mln zł. Analitycy anonimowo przyznają, że do gry mógł włączyć się jakiś większy inwestor, np. jeden z funduszy skuszony niską wyceną akcji spółki. Dodają jednak, że zakup walorów dewelopera to inwestycja dla graczy o spekulacyjnym nastawieniu.
Tematem, który wywołuje najwięcej emocji wśród inwestorów, jest sytuacja finansowa spółki. Na koniec marca zapada termin wykupu obligacji wartych 26 mln zł, ale firma potrzebuje gotówki także na spłatę innych zobowiązań.
– Gant potrzebuje kilkadziesiąt milionów złotych, bo ma do spłacenia kredyty bankowe i obligacje. Spółka nie ma jednak dostatecznie dużo gotówki, dlatego może być zmuszona do sprzedaży części aktywów. Oczywiście, by znaleźć chętnych, będzie musiała zaakceptować dyskonto – przyznaje Maciej Wewiórski, analityk DM IDMSA. Przed tygodniem Karol Antkowiak, prezes Ganta, zapewniał, że spółka mimo problemów znajdzie środki na wykup obligacji.
W piątek zarząd poinformował, że jeden z akcjonariuszy zaproponował, aby na walnym zgromadzeniu, które odbędzie się 3 kwietnia, poddać pod głosowanie uchwałę w sprawie podwyższenia kapitału w drodze prywatnej emisji 6 mln akcji (z wyłączeniem prawa poboru). – Niewątpliwie jest to emisja ratunkowa, stąd pojawiają się pytania, czy się powiedzie i ile gotówki wpłynie do spółki. Jest ryzyko, że nie uda się pozyskać wystarczająco dużo gotówki, bo cena rynkowa Ganta wciąż spada – uważa Wewiórski.
Jednym z punktów obrad ma też być głosowanie nad uzupełnieniem składu rady nadzorczej. Z początkiem marca opuściło ją większość członków, a dodatkowo rezygnację złożył wiceprezes Andrzej Szornak.