W trakcie sesji kurs spadał maksymalnie o 1,6 proc., do 21,65 zł. W poniedziałek pod kreską były zresztą wszystkie główne indeksy giełdowe.
Przed weekendem ankietowani przez nas zarządzający wskazywali, że potencjał wzrostu Atalu jest niewielki, i obstawili oni maksymalnie 2 proc. na zamknięciu debiutanckiej sesji. W kwietniu i maju, czyli w czasie dobrej koniunktury na GPW, debiutanci zapewnili inwestorom wzrosty rzędu kilku-, kilkunastu procent, przy czym każde kolejne wejście na parkiet wyglądało mniej okazale.
– Zielony kolor wkrótce zagości, bez wątpienia – powiedział Zbigniew Juroszek, prezes deweloperskiej spółki. – Weszliśmy na giełdę po kapitał na przyspieszenie rozwoju spółki. Bardzo poważnie traktujemy akcjonariuszy, inwestycja w akcje ma im przynieść wzrost. Zrobimy wszystko, by w średnim i długim terminie inwestorzy byli zadowoleni – dodał.
Menedżer przypomniał, że w ciągu pierwszych pięciu miesięcy br. sprzedaż wyniosła 641 mieszkań, 200 kolejnych zostało zarezerwowanych.
– Nasza strategia zakłada zwiększenie udziału w rynku. Chcemy sprzedawać 1,5–1,8 tys. mieszkań rocznie, a po 2018 r. ponad 2 tys. lokali, zachowując wysoką marżowość – powiedział Juroszek. Pytany o możliwą zmianę przepisów – m.in. zamknięcie rachunków powierniczych klientów – powiedział, że będzie to problem dla mniejszych firm. – Podmioty o takiej skali jak Atal mają dostęp do finansowania. Dla mniejszych graczy koszty prowadzenia inwestycji wzrosną – podsumował Juroszek.