Jednak sam Budopol cały czas nazywa działania Herkulesa zamiarem wrogiego przejęcia i podważa ich skuteczność. Pisaliśmy o tym wiosną, kiedy giełdowe przedsiębiorstwo informowało o uzyskaniu kontroli nad 49,3 proc. akcji Budopolu.

– Herkules nie posiada ponad 50 proc. w kapitale ani w głosach na walnym zgromadzeniu akcjonariuszy Budopolu, nie jest podmiotem dominującym, nie ma udziału uprawniającego do samodzielnego zwołania walnego zgromadzenia, a tym bardziej dokonywania zmian we władzach spółki – komentuje Radosław Kwaśnicki, pełnomocnik Budopolu, partner w kancelarii RKKW. – Zapowiedziane przez Herkulesa czwartkowe spotkanie akcjonariuszy będzie mieć charakter czysto towarzyski. Właściwe zgromadzenie zostało zwołane przez zarząd na sobotę – dodaje. Mecenas wyjaśnia, że Budopol pozyskał inwestora strategicznego (nie ujawnia jego nazwy), który w czerwcu informował spółkę o zawarciu przedwstępnych umów zakupu 50,2 proc. akcji. Niemal wszystkie transakcje zostały sfinalizowane – poza dwiema.

Gra toczy się o języczek u wagi: to zaledwie 30 papierów, które dwie osoby sprzedały pełnomocnikowi Herkulesa – wbrew umowie przedwstępnej z drugim inwestorem. Kwaśnicki podkreśla, że wobec tych akcji inwestor dochodzi zawarcia umów przyrzeczonych przed sądem i uzyskał już zabezpieczenie powództwa, na mocy którego nie można wykonywać głosów z tych akcji. Według Budopolu Herkules kontroluje teraz 49,7 proc. papierów, a nowy inwestor 49,9 proc.

O tym, kto ostatecznie uzyska kontrolę nad firmą, zadecyduje najwyraźniej sąd.

Dla Herkulesa przejęcie Budopolu oznaczałoby możliwość zwiększenia parku dźwigów na wynajem z 200 do 270. To istotne z uwagi na trwającą bardzo dobrą koniunkturę w budownictwie.