Niebezpieczeństwo to potwierdzają władze Anti. – Jesteśmy po rozmowach z bankami, nie ma zagrożenia, że któryś z nich zażąda natychmiastowej spłaty kredytu – uspokaja Arkadiusz Rzepa, prezes Anti. Przyznaje jednak, że z końcem roku spółka będzie odnawiać linie kredytowe (obecne opiewają na 4 mln zł).

– Istnieje ryzyko, że banki przyznają nam mniejsze limity, co może spowodować braki w kapitale obrotowym (wartość portfela zleceń do realizacji w przyszłym roku wynosi 26 mln zł – red.) – mówi prezes. Aby zgromadzić odpowiedni zapas gotówki, spółka jeszcze w tym roku planuje wyemito wać akcje – w ramach kapitału docelowego – do kwoty 6 mln zł. – Już w najbliższych miesiącach spółka zacznie zarabiać; to zapewne pomoże nam przekonać inwestorów, by nam jeszcze raz zaufali i wyłożyli pieniądze – twierdzi prezes. Informuje, że za wcześnie mówić o cenie, po jakiej będą sprzedawane akcje.

Po pierwszym półroczu Anti miało 21,6 mln zł sprzedaży i ponad 3 mln zł straty netto. Z kolei zadłużenie długo- i krótkoterminowe przekracza 20 mln zł. By nie ponosić dodatkowych kosztów, zarząd zadecydował m. in., że firma nie będzie kontynuowała uruchamiania przedstawicielstw do momentu, kiedy wypracuje zysk netto. Miały one powstać w Warszawie, Gdańsku, Poznaniu, Krakowie i na Śląsku.

Co zaważyło na sytuacji spółki? Arkadiusz Rzepa tłumaczy, że stracono kontrolę nad kosztami realizowanych kontraktów, co spowodowało, że firma na nich nie zarabiała. Jak wskazuje, podpisywane przez Anti zlecenia są rentowne. Obecnie, by bardziej kontrolować koszty, spłaszczono strukturę zarządzania. W konsekwencji wszystkie zlecenia podlegają kontroli prezesa.

W IV kwartale należy oczekiwać korekty prognoz finansowych. Zdaniem zarządu prognoza sprzedaży zostanie podniesiona (aktualna zakłada osiągnięcie 50 mln zł przychodów, portfel zleceń na ten rok ma wartość około 58,6 mln zł). Z kolei w jego ocenie mało prawdopodobne jest wypracowanie zakładanych 2 mln zł zysku netto.