Podobnie jak obecny program (w jego ramach ostatnia transza papierów trafi do beneficjentów, jeśli zostaną spełnione warunki, wiosną przyszłego roku) opiera się na wzroście kapitalizacji giełdowej spółki. Pierwsza pula papierów zostanie wyemitowana na początku 2012 r., pod warunkiem że średnia kapitalizacja Comarchu w 2011 r. będzie wyższa niż w 2010 r. Uprawnione osoby będą mogły objąć nowe akcje Comarchu po złotówce w takiej liczbie, aby wartość opcji (różnica między ceną rynkową akcji a ceną emisyjną 1 zł, pomnożona przez liczbę oferowanych akcji) była równa 3,6 proc. kwoty, o jaką w ciągu roku wzrośnie wartość rynkowa firmy.

W obecnym programie wskaźnik wynosi „tylko” 3 proc. To wystarczyło jednak, żeby wiosną siedem osób, które obecnie liczy zarząd Comarchu, mogło nabyć 91 tys. akcji spółki po złotówce. Obecna wartość rynkowa pakietu to 8,4 mln zł. Gros papierów, bo 54,6 tys. sztuk, trafiło do Janusza Filipiaka, prezesa Comarchu.

Akcjonariusze krakowskiej spółki zdecydowali ponadto o przeznaczeniu całego zeszłorocznego zysku (wyniósł 53 mln zł) na kapitał zapasowy. BZ WBK AIB TFI proponował, żeby część zysku, tj. 16,1 mln zł, przeznaczyć na dywidendę (2 zł na walor). Wniosek przepadł głosami większościowych akcjonariuszy, czyli małżeństwa Filipiaków. – Pomiędzy nami a funduszami jest różnica interesów.

My jesteśmy inwestorami długoterminowymi, a fundusze muszą rozliczać się przed swoimi klientami. Dlatego są zainteresowane maksymalizacją zysków w krótkim terminie – wyjaśnia Janusz Filipiak.W rewanżu za nieuwzględnienie ich propozycji fundusze BZ WBK AIB wstrzymywały się w głosowaniach nad udzieleniem absolutoriom członkom zarządu Comarchu.