Giełdowe cykle, czyli historia na wykresach lubi się powtarzać

Badania empiryczne już dawno wykazały, że rynki nie są efektywne i lubią podlegać mniej lub bardziej regularnym cyklom. Prezentujemy dziś kilka praktycznych przykładów takich prawidłowości.

Publikacja: 18.12.2015 05:00

Giełdowe cykle, czyli historia na wykresach lubi się powtarzać

Foto: GG Parkiet

„Niektórzy analitycy twierdzą, że ceny na rynkach przez większość czasu poruszają się tak, jak pijani marynarze po porcie. Ci sami analitycy powiedzieliby pewnie, że między przeszłymi i przyszłymi cenami nie występuje korelacja. Ja nie do końca zgadzam się z tymi tezami. Uważam, że aktualne notowania mają wpływ na te przyszłe" – pisze w swojej książce „Sekrety tradingu krótkoterminowego" Larry Williams, słynny amerykański inwestor. Jego zdaniem rynki cechuje powtarzalność, którą można wykorzystać podczas podejmowania inwestycji. W dzisiejszym artykule opiszemy kilka rynkowych prawidłowości, które potwierdzają tezy słynnego inwestora.

Charakterystyka cykli

Cykliczność rynków giełdowych nie jest nowym odkryciem. Na jej temat napisano już mnóstwo książek i artykułów. Badania empiryczne wykazały istnienie wielu mniej lub bardziej stałych zależności, które mają pewne cechy osobliwe. W znanej książce „Cykle giełdowe" autorstwa Jake'a Bernsteina czytamy, że cenowe wzorce mają kilka charakterystycznych właściwości. Chodzi o powtarzalność, przewidywalność i harmonię.

Istotny jest również fakt, że cykle można podzielić na długo-, średnio- i krótkoterminowe. Zdaniem Bernsteina te pierwsze trwają przynajmniej rok, drugie od trzech miesięcy do 12, a trzecie krócej niż kwartał. Do tego ostatniego podziału dodać należy również ultrakrótki termin, który obejmuje zmiany dzienne i krótsze. To właśnie na podstawie takich cykli cytowany na wstępie inwestor zbudował swoje przekonanie na temat korelacji zmian notowań.

Powtarzalne układy

Na poparcie swoich tez Larry Williams zaprezentował m.in. dane dla niemieckiego indeksu DAX dla okresu od 1998 r. do połowy 2011 r. Z jego analizy wynika, że gdybyśmy kupowali (np. ETF na ten indeks) na otwarciu sesji po każdym dniu spadkowym i zamykalibyśmy pozycję na koniec dnia, to wykonalibyśmy 1591 transakcji, z czego 52 proc. dałoby zysk, a łączna strata takiej strategii sięgnęłaby aż 60 558 dolarów. Jeśli natomiast kupowalibyśmy po dwóch spadkowych sesjach z rzędu, to zawarlibyśmy 724 transakcje ze skutecznością 52,2 proc. i stratą wynoszącą 1568 dolarów. Inwestorzy bardziej cierpliwi, którzy czekaliby na trzy spadkowe dni z rzędu i kupowali na otwarciu kolejnej sesji, zawarliby 344 transakcje ze skutecznością 55 proc. i zyskiem 25 295 dolarów. Williams podaje jeszcze więcej ciekawych statystyk. Okazuje się, że kupowanie tylko we wtorki, czwartki i piątki, pod warunkiem, że wcześniej wystąpiła seria trzech spadkowych sesji, dałoby 204 transakcje, 58-proc. skuteczność i zysk 44 795 dolarów. Słynny inwestor przekonuje, że takich zależności jest więcej na różnych rynkach, co pokazuje, że warto badać cykliczne korelacje w bardzo krótkich odstępach czasu.

Warto w tym miejscu dodać, że Krzysztof Borowski, prof. SGH, który często gości z komentarzami na łamach „Parkietu", badał w zeszłym roku zyskowność strategii inwestycyjnych, które zakładają kupno portfela akcji replikującego dany indeks giełdowy na koniec danej sesji i jego sprzedaż na otwarciu sesji kolejnej. Celem badania było wykazanie, że rynki wykazują nieefektywność nawet w tak krótkich terminach. Borowski przebadał aż 15 indeksów, m.in. Nikkei, CAC 40 i WIG. Okazało się, że dla 11 rynków przynajmniej raz w tygodniu (np. z poniedziałku na wtorek lub w weekend) strategia trzymania akcji przez noc dawała statystycznie istotną przewagę. W najlepszym przypadku średnia nominalna stopa zwrotu wyniosła 7,8 proc. (tyle średnio można było zarobić w ciągu roku, konsekwentnie inwestując według założeń strategii).

Długotrwałe schematy

O ile krótkoterminowe prawidłowości mogą być dla wielu inwestorów nowinką, o tyle te o dłuższym horyzoncie są już bardziej popularne. Z trwającym właśnie miesiącem kojarzy się tzw. efekt grudnia, zwany również rajdem św. Mikołaja. Z kolei w przyszłym miesiącu będziemy mówili o efekcie stycznia. O co chodzi? Statystyka pokazuje, że miesiące z przełomu roku dają średnio znacznie wyższe stopy zwrotu niż pozostałe. Anomalia ta najczęściej tłumaczona jest zwiększeniem wydatków konsumentów w okresie przedświątecznym, tzw. strojeniem okien przez fundusze inwestycyjne, których menedżerowie poprawiają swoje wyniki w celu otrzymania wyższej rocznej premii, i relatywną siłą spółek o mniejszej kapitalizacji na początku każdego roku. Z danych dla rynku amerykańskiego za ostatnie 44 lata wynika, że grudzień jest najlepszym miesiącem w roku dla indeksu S&P500 – wskaźnik rośnie wówczas średnio o 1,7 proc. Z kolei styczeń jest trzecim najbardziej atrakcyjnym miesiącem, z przeciętną stopą zwrotu 1,4 proc.

Z amerykańskim rynkiem akcji wiążą się jeszcze dwa bardzo znane cykle. Pierwszy dotyczy roku zakończonego cyfrą 5. Okazuje się, że od 1885 r. do 2005 r. każdy taki rok indeks Dow Jones Industrial Average kończył wzrostem notowań. Sumaryczna stopa zwrotu z prostej strategii polegającej na trzymaniu długiej pozycji tylko w tych konkretnych latach wynosi aż 368 proc. W tym roku DJIA traci dotąd około 1,2 proc., ale niewykluczone, że w końcówce miesiąca poprawi swoją pozycję. Jeśli nie, to będzie można powiedzieć, że wyjątek tylko potwierdza regułę.

Druga znana prawidłowość z Wall Street to cykl prezydencki. Historyczne dane pokazują, że dobrą okazją do kupna amerykańskich akcji jest początek IV kwartału drugiego roku prezydentury. Z kolei sprzedaż papierów powinna nastąpić na koniec trzeciego roku urzędowania gospodarza Białego Domu. Od 1932 r. do 2012 r. pojawiło się 20 takich sygnałów kupna akcji i wszystkie okazały się zyskowne. Średnia stopa zwrotu indeksu S&P500 we wskazanym okresie wynosi aż 25,9 proc. Największy zysk wyniósł 47,9 proc., najniższy 1,8 proc., a mediana wyników to 28,7 proc. Ostatni raz, gdy strategia ta zawiodła inwestorów, przypadł na lata 1930–1931 r. Warto zauważyć, że ten cykl zakończy się w tym roku. Na razie stopa zwrotu z S&P500, licząc od początku IV kwartału 2014 r. do teraz, wynosi 3,9 proc. Historia znów się zatem powtarza.

Analiza i identyfikacja cykli nie daje oczywiście gwarancji zysku. Nie ulega jednak wątpliwości, że dysponowanie rzetelnymi statystykami historycznymi może ułatwić podejmowanie decyzji, chociażby przez dokładny wybór momentów kupna i sprzedaży, kalkulację ryzyka i dobór odpowiednich zleceń obronnych.

[email protected]

Pytania do Kacpra Kędziora, analityka w zespole doradztwa inwestycyjnego DM BZ WBK

Skąd się bierze cykliczność notowań na rynkach giełdowych?

Cykliczność zmian indeksów giełdowych jest nieodłączną cechą rynku akcji. Punktem wyjścia do analizy przyczyn powinna być świadomość istnienia cykli koniunkturalnych, które odzwierciedlane są w gospodarce, a mogą być zobrazowane zmianami takich miar, jak PKB, zatrudnienie czy choćby poziom cen. W klasycznym cyklu koniunkturalnym można wyróżnić cztery fazy: kryzys, depresję, ożywienie oraz rozkwit, które występują naprzemiennie, wpływając na sytuację poszczególnych podmiotów gospodarczych. Sytuacja na giełdzie jest w szczególności pochodną bieżącej sytuacji gospodarczej oraz oczekiwań co do przyszłości, co jest dość wyraźnie widoczne, gdy zestawimy ze sobą np. dane dotyczące stóp zwrotu indeksu WIG w ujęciu rok do roku oraz zmiany krajowej produkcji przemysłowej rok do roku.

Czy istnieją na rynku stałe, ponadczasowe cykle, które można regularnie wykorzystywać do inwestowania?

Warto spojrzeć na cykliczność na GPW przez pryzmat samych zmian indeksu szerokiego rynku. Analizując okres od początku 1995 r., sprawdziłem, jak w każdym z badanych miesięcy wyglądały stopy zwrotu 12- oraz 24-miesięczne dla WIG. Dodatkowo zestawiłem zmiany WIG, które następowały w przyszłych okresach. W ten prosty sposób postanowiłem zweryfikować, jak po okresach znaczących spadków zachowuje się indeks. Okazuje się, że po odnotowaniu w ciągu 12 miesięcy spadku większego niż 10 proc. (a było 55 takich miesięcy) stopa zwrotu za okres kolejnych 12 miesięcy była dodatnia w 82 proc. przypadków, za okres kolejnych 36 miesięcy zaś aż w 95 proc. Co więcej, jeżeli strata WIG za okres dwuletni była większa niż 10 proc., to nadchodzący rok przynosił dodatnią stopę zwrotu w 88 proc. przypadków, stopa zwrotu zaś za nadchodzące trzy lata była dodatnia w 94 proc. przypadków.

Jakie inne, praktyczne wnioski można wyciągnąć z tego badania?

Gdy weźmiemy pod uwagę stopy zwrotu WIG liczone od punktu startowego, w którym jednocześnie historyczne stopy zwrotu za 12 oraz za 24 miesiące są niższe niż minus 10 proc., okazuje się, że stopa zwrotu za kolejny roczny okres była dodatnia w 96 proc. przypadków, dwuletnia zaś w 100 proc. (23 takie miesiące w analizowanej próbie). Nie jest to jedynie specyfika lokalnego rynku, gdyż przeprowadzając dla takiego samego okresu analogiczne analizy, widać podobne zjawiska w przypadku indeksów DAX oraz S&P500, a poszczególne statystyki, choć są nieco niższe niż dla indeksu WIG, nadal należy uznać za relatywnie wysokie (istotnie przekraczają 50 proc.).

Czy można takie prawidłowości wykorzystać podczas inwestowania?

Gdyby taka statystyczna prawidłowość się sprawdzała, wówczas inwestorzy po okresie znaczących spadków mieliby wskazówkę do zajmowania pozycji na rynku, które powinny wynagrodzić ponoszone ryzyko. Choć istnienie opisanego oraz wielu innych schematów potwierdza cykliczność zmian na rynku akcji, w żaden sposób nie stanowi gwarancji co do przyszłych stóp zwrotu. W kontekście cyklicznych zmian na giełdzie można jednak pod samodzielną ocenę inwestorów poddać fakt, że na koniec listopada zarówno roczna, jak i dwuletnia stopa zwrotu z indeksu WIG były niższe niż minus 10 proc. (po raz pierwszy od sierpnia 2009 r.).

Uważam, że znajomość cykli i analiza historycznych danych mogą pomóc inwestorom zwiększyć szanse na podjęcie bardziej efektywnych decyzji. Zaznaczam jednak, że trudno jest z przekonaniem wnioskować na tej podstawie o skali przyszłych zmian, a zwłaszcza o konkretnym umiejscowieniu punktów zwrotnych. PZ

Analizy rynkowe
Bessa w pełnej okazałości
Gospodarka krajowa
Stopy nie muszą przewyższyć inflacji, żeby ją ograniczyć
Analizy rynkowe
Spadki na giełdach boleśnie uderzają w portfele miliarderów
Analizy rynkowe
Dywidendy nie takie skromne
Analizy rynkowe
NewConnect: Liczba debiutów wyhamowała
Analizy rynkowe
Jesteśmy na półmetku bessy. Oto trzy argumenty