Regulacyjny kij pomoże zwiększyć udział kobiet we władzach firm

Pomimo presji unijnej dyrektywy Women on Boards niewiele dużych spółek notowanych na GPW spełnia wymóg co najmniej 33 proc. udziału kobiet w zarządzie i radzie nadzorczej..

Publikacja: 19.11.2025 06:00

Regulacyjny kij pomoże zwiększyć udział kobiet we władzach firm

Foto: Adobe Stock

– W obliczu globalnej walki o talenty, przyspieszenia postępu technologicznego, dynamicznej sytuacji geopolitycznej i wyzwań demograficznych w Polsce, nie możemy pozwolić sobie na niewykorzystanie potencjału kobiet. Różnorodność to nie tylko wartość – to warunek rozwoju i przewagi konkurencyjnej – podkreśla Iwona Kozera, założycielka Fundacji Liderek Biznesu, komentując tegoroczną edycję raportu FLB o kobietach w spółkach giełdowych.

„Rzeczpospolita” jest partnerem medialnym raportu, w którym FLB podsumowuje najnowsze wyniki swoich analiz dotyczących sytuacji kobiet w biznesie na przestrzeni ostatnich lat, w tym ich udziału we władzach spółek notowanych na rynku głównym GPW.

Zbyt wolne zmiany

– Tegoroczny raport FLB pokazuje, że choć widać powolny wzrost udziału kobiet we władzach spółek giełdowych, tempo zmian jest zdecydowanie zbyt wolne – zaznacza Monika Jezierska, współautorka raportu, a także członkini zarządu Fundacji Liderek Biznesu oraz European Women on Boards.

Raport zwraca uwagę na niewielką poprawę różnorodności płci w porównaniu z pierwszym badaniem FLB z 2014 r., gdy kobiety stanowiły 11,5 proc. członków zarządów i 13 proc. członków rad nadzorczych giełdowych spółek. Dekadę później, na koniec ubiegłego roku, ten udział nie był radykalnie wyższy – w zarządach zwiększył się do 13,6 proc., zaś w radach nadzorczych – do 18,7 proc. Co więcej, ponad sześć na dziesięć z ponad 400 spółek notowanych na rynku głównym GPW nie miało w zarządzie żadnej kobiety, a prawie co trzecia spółka miała też samych mężczyzn w radzie nadzorczej.

Reklama
Reklama

Przełomem powinna być przyjęta przed trzema laty dyrektywa Women on Boards, której przepisy zaczną obowiązywać już za kilka miesięcy – od końca czerwca 2026 r. Na razie jednak w danych z raportu FLB nie widać intensywnych przygotowań firm do tych regulacji, które obejmą spółki zatrudniające co najmniej 250 pracowników mające powyżej 50 mln euro rocznego obrotu lub ponad 43 mln euro rocznej sumy bilansowej.

Jak ocenia FLB, wymogom dyrektywy podlega 107 spółek notowanych na GPW, w tym wszystkie firmy z indeksu WIG20, większość (34) z indeksu mWIG40 i 53 wchodzące w skład sWIG80.

Tymczasem analiza FLB dowodzi, że jedynie 12 z tych spółek mogło się pochwalić pod koniec 2024 r. co najmniej 33 proc. udziałem niedoreprezentowanej płci (czyli kobiet), w swych władzach – zgodnie z wymogami polskiej ustawy wdrażającej Women on Boards. W tym tylko dwie spółki z indeksu WIG20 (Kruk i Orange Polska) i dziesięć z indeksu mWIG40, który na razie wyróżnia się największym udziałem kobiet we władzach (21,4 proc.).

Z kolei w ramach indeksu sWIG80 żadna spółka nie spełnia wymogów polskiego projektu ustawy. Tymczasem projekt ustawy wdrażającej Women on Boards przewiduje też karę finansową (do 500 tys. zł).

Powolne tempo poprawy różnorodności płci we władzach giełdowych firm potwierdzają także odczyty autorskiego Indeksu FLB, którym fundacja mierzy nie tylko udział kobiet i mężczyzn, ale bierze też pod uwagę liczbę kobiet na stanowiskach prezesek zarządów i przewodniczących rad nadzorczych. W ubiegłym roku jego średnia wartość dla spółek z GPW zwiększyła się do 33 pkt., czyli jedynie o 5 punktów w porównaniu z 2022 r. i była zaledwie o 7 pkt. wyższa niż w 2017 r. Ubiegłoroczna średnia nadal jest znacznie poniżej optymalnego poziomu Indeksu FLB (100 pkt.), który potwierdza równy udział płci w spółkach z GPW. Najbliżej do tego optimum jest spółkom o największej kapitalizacji wchodzącym w skład WIG20 i mWIG40, gdzie średni wynik to 43 pkt.

Znacznie niższy Indeks FLB (27 pkt) notowano natomiast w spółkach z sWIG80, wśród których 53 podlega dyrektywie Women on Boards.

Reklama
Reklama

Potrzebny impuls?

– Wyniki naszego badania potwierdzają, że potrzebna jest realna zmiana kultury organizacyjnej, a także konsekwentne działania zarządów i rad nadzorczych – twierdzi Monika Jezierska. Według niej wdrożenie przepisów dyrektywy Women on Boards może stanowić impuls do zmian, w tym odpowiedź na takie zjawiska jak „szklany sufit” czy ageism. – Kobiety w zarządach są średnio o kilka lat młodsze od mężczyzn, co pokazuje, że starsze kandydatki wciąż napotykają na bariery – zaznacza współautorka raportu FLB.

Na pozytywne efekty dyrektywy Women on Boards liczy też Mirosław Kachniewski, prezes Stowarzyszenia Emitentów Giełdowych (SEG), który od lat podkreśla potrzebę różnorodności płci w zarządach i radach nadzorczych spółek.

– Widać wyraźnie, że bez impulsu regulacyjnego eliminacja dyskryminacji w tym zakresie zajęłaby kilka dekad, a – pomijając aspekt moralny – zwyczajnie szkoda by było zmarnowanego potencjału kobiet – argumentuje prezes SEG. Dlatego konieczne jest przyspieszenie, ale – jak ubolewa Mirosław Kachniewski – ustawodawca krajowy od lat zwleka z wdrożeniem dyrektywy, która w tym przyspieszeniu istotnie by pomogła.

Wprawdzie kraje członkowskie Unii miały do 28 grudnia 2024 r. wprowadzić zapisy Women on Boards do lokalnego prawodawstwa, lecz w Polsce są one jeszcze na etapie projektu ustawy (z jego najnowszej, październikowej wersji zniknął zapis zobowiązujący spółki z udziałem Skarbu Państwa do spełnienia wymogów dyrektywy do końca 2025 r.)

– Mam nadzieję, że spółki wkrótce doczekają się regulacji, dzięki którym zaczną wdrażać procedury antydyskryminacyjne. Oczywiście można wdrażać takie procedury także bez ustawy, ale rozumiem spółki, które – mając świadomość nadchodzącej regulacji – wolą na nią poczekać, aby skrupulatnie wypełnić nowe wymogi – twierdzi Mirosław Kachniewski.

Jak przypomina Milena Olszewska-Miszuris, współprzewodnicząca 30% Club Poland i prezeska WM Advisory, dyrektywa Women on Boards zakłada również przyjęcie przez spółki Polityk równowagi płci, których było niewiele w projektach uchwał na walne zgromadzenia w 2025 r.

Reklama
Reklama

–Mam nadzieję, że wdrożenie tej – już opóźnionej – regulacji stanie się impulsem do realnych działań, najpóźniej podczas zwyczajnych walnych zgromadzeń w 2026 r. – twierdzi Milena Olszewska-Miszuris, która w ostatnich miesiącach obserwuje niesłabnące zainteresowanie kobiet kwestią zasiadania we władzach spółek, szczególnie w radach nadzorczych.

Tegoroczny raport Fundacji Liderek Biznesu zwraca uwagę na spółki, w których Indeks FLB przekroczył 100 pkt., a łączny udział kobiet we władzach zbliża się do połowy. Najwyższym Indeksem FLB wyróżniają się: Bank Handlowy (126 pkt. i ponad 46 proc. kobiet we władzach), Orange (110 pkt. i prawie 38 proc. udział pań we władzach) oraz ING Bank Śląski(126 pkt.), który w samym zarządzie ma 50 proc. kobiet, a 41 proc. w radzie nadzorczej. Parytet płci w zarządzie ma także Text (dawniej -LiveChat Software), gdzie udział kobiet we władzach sięga 43 proc.

Analizy rynkowe
PGE spada w otchłań. Będzie jeszcze gorzej?
Materiał Promocyjny
Manager w erze AI – strategia, narzędzia, kompetencje AI
Analizy rynkowe
Czy Nvidia tym razem zdoła wprawić inwestorów w dobre nastroje?
Analizy rynkowe
Hossa, karaluchy i Omen na Wall Street
Analizy rynkowe
Rekordowe oszczędności emerytalne Polaków. OFE ciągle mocne
Analizy rynkowe
Indeksy giełdowe. Siedmiu liderów i siedmiu maruderów
Analizy rynkowe
Na dywidendy zaliczkowe może liczyć tylko niewielu
Reklama
Reklama