Spadające ceny są dobre dla konsumentów, zwiększają wydatki konsumenckie skorygowane o inflację i „realny” PKB, ale nie są dobre dla firm sprzedających te towary, chociaż ich własne koszty produkcji również spadają – pisze Wolf Richter.
Ceny importowe towarów konsumpcyjnych z wyłączeniem samochodów ponownie spadły w październiku i obecnie, po gwałtownym wzroście, spadły o prawie 1 proc. w stosunku do szczytu z maja 2022 r. To właśnie widzimy w innych miejscach na rynku dóbr konsumpcyjnych: ceny spadają z niebotycznie wysokich poziomów, choć przedsiębiorstwa sprzeciwiają się obniżkom cen. Spadek cen importowych towarów konsumpcyjnych odzwierciedla część kosztów produkcji dla sprzedawców detalicznych, takich jak Walmart i Amazon.
Ceny wielu towarów gwałtownie wzrosły w latach 2020–2021, a w przypadku niektórych towarów nawet w 2022 r., podsycając pierwotny ogień inflacyjny, z głupią inflacją używanych pojazdów na poziomie 55 proc. w latach 2020–2021; „głupią”, bo była zupełnie niepotrzebne. Wiele osób – wystarczająco dużo, aby spowodować załamanie popytu – mogło po prostu odmówić zakupu i prowadzić wymianę przez jakiś czas. Ale nie. Byli uzbrojeni w czeki stymulacyjne, pieniądze z PPP, dodatkowe zasiłki dla bezrobotnych, gwałtowne zyski z akcji i portfeli kryptowalut i co tam jeszcze nie było, po czym wyszli i radośnie zapłacili cokolwiek.