Zacznijmy od tych gorszych skojarzeń. Z rokiem 2008 kojarzyć się może nie tylko dosłowne porównanie ścieżek WIG-u. Weźmy na przykład ropę naftową, której notowania na początku marca, w reakcji na inwazję, osiągnęły poziomy widziane wcześniej wyłącznie właśnie na przestrzeni 2008 r. Szok naftowy i jego implikacje bez wątpienia budzą skojarzenia z tamtym trudnym okresem. Podobieństwo polega na tym, że droga ropa (i inne surowce) zmusza banki centralne do agresywnego zacieśniania polityki monetarnej.
W Polsce owe zacieśnianie przybrało postać trwającej – mniej więcej od czasu ustanowienia przez WIG szczytu – serii podwyżek stóp procentowych. W obecnym cyklu mieliśmy do tej pory już siedem podwyżek stopy referencyjnej NBP. Więcej – osiem – odnotowano tylko i wyłącznie w latach... 2007–2008 (ostatnia, ósma miała miejsce w końcówce czerwca 2008 r.). Z kolei skala podwyżek jest już dużo większa niż wtedy, bo tym razem stopy wystartowały praktycznie z zerowego pułapu. Negatywny impuls monetarny jest więc w ujęciu relatywnym nawet silniejszy niż w 2008 roku.
Pocieszające może być to, że z kolei za oceanem cykl podwyżek dopiero się rozpoczął. Ale pamiętajmy też jednocześnie, że Rezerwa Federalna prawdopodobnie na zbliżającym się wielkimi krokami majowym posiedzeniu ogłosi również inne oblicze zacieśniania monetarnego – rekordowo szybką redukcję portfela obligacji, m.in. skarbowych. Jeśli sięgniemy do historii, to okaże się, że dotychczasowa rekordowa szybka redukcja portfela papierów skarbowych miała miejsce między... jesienią 2007 i połową 2008 roku. Kolejne skojarzenie do naszej listy!
Jeśli już jesteśmy przy impulsach monetarnych zza oceanu, to warto dodać, że tzw. margin debt (dług na rachunkach maklerskich) – popularna miara aktywności spekulacyjnej na Wall Street – wykazuje postępujące oznaki słabnięcia. Podczas gdy jeszcze w marcu 2021 roku 12-miesięczna dynamika długu osiągnęła poziomy widziane tylko w latach 2000 i (znów) 2007, to w marcu br. spadła poniżej zera. Era ultrataniego covidowego pieniądza się skończyła...
Czy te wszystkie negatywne skojarzenia z 2008 rokiem muszą oznaczać, że bieg wydarzeń potoczy się dokładnie tak jak wtedy? Na szczęście obok nasuwających się w wielu punktach podobieństw dostrzegamy też zasadnicze różnice. Z punktu widzenia naszego rodzimego rynku akcji najważniejszym elementem są wyceny akcji.
Powtórki nie będzie?
Giełdowa katastrofa 2008 roku wynikała nie tylko z czynników takich jak wspomniany szok naftowy i szok monetarny, lecz również z wcześniejszych niebotycznych poziomów wycen na GPW (będących pokłosiem historycznej hossy na rynkach wschodzących). Obecna sytuacja kompletnie nie przypomina tamtego stanu rzeczy. Na przykład wskaźnik ceny do wartości księgowej (P/BV) na szczycie przed bessą 2008 roku wynosił (wg danych Bloomberga) ok. 3,1 – teraz dla porównania wynosi ok. 1,2, a więc jest niższy o... 60 proc. Z kolei CAPE (skorygowane cyklicznie P/E) to obecnie (dane za marzec) 11,2, a na szczytach w 2008 sięgał 30,6 – również jest zatem o ponad 60 proc. niżej.