W minionych 12 miesiącach główne indeksy akcyjne świata nadal odrabiały kryzysowe straty, choć w wyraźnie wolniejszym tempie niż w 2009 roku. Amerykański S&P 500 zyskał około 13 proc., a paneuropejski Stoxx 600 blisko 9 proc. Obu wskaźnikom wystarczyło to, aby wrócić do poziomów sprzed bankructwa banku Lehman Brothers we wrześniu 2008 r., po którym bessa nabrała rozmachu. Skupiający akcje z 22 rynków wschodzących indeks MSCI EM pokonał ten pułap już w 2009 r., ale mimo to w minionych kwartałach zdołał się wznieść o 16 proc.
Zdaniem analityków 2011 rok będzie dla inwestorów nieco słabszy niż miniony, ale mimo to nie gorszy od historycznej średniej. Mało kto zdaje się wierzyć, że na rynkach zagości „nowa normalność” niskich stóp zwrotu z akcji, wieszczona przez Mohameda el Eriana, jednego z głównych zarządzających funduszami PIMCO. – Rynek byka jest daleki od zakończenia – twierdzi znany analityk Laszlo Birinyi. Według niego rozpoczęta w marcu 2009 r. hossa będzie trwała do jesieni 2013 r., gdy S&P 500 sięgnie 2854 pkt. Oznaczałoby to jego zwyżkę o 322?proc. od dołka z marca 2009 r. i o 127 proc. względem końca ub.r.
[srodtytul]Rosnące zyski i Fed pomogą notowaniom[/srodtytul]
Straty z lat 2007–2009 najwolniej odrabiają giełdy europejskie. Indeksowi Stoxx 600 do przedkryzysowych maksimów wciąż brakuje 45 proc. Choć akcje na Starym Kontynencie wydają się dziś relatywnie tanie – wskaźnik cena do zysku (C/Z) dla objętych paneuropejskim indeksem spółek wynosi zaledwie 15,6, podczas gdy średnio w jego dziewięcioletniej historii było to 24,1 – na tak silną hossę nikt nie liczy. Ankietowani przez agencję Bloomberga analitycy średnio spodziewają się, że w całym roku akcje w Europie podrożeją o 12,1 proc. Najwięksi nawet optymiści, w tym wypadku eksperci banku Barclays, liczą na zwyżkę o najwyżej 20 proc.
W nieco lepszej sytuacji jest amerykański S&P 500, któremu do szczytów z jesieni 2007 r. brakuje 25 proc. Według Byrona Wiena, wiceprezesa oddziału doradczego firmy inwestycyjnej Blackstone, taki wzrost tego indeksu jest możliwy. Średnio jednak analitycy prognozują, że S&P 500 zakończy rok na poziomie 1375 pkt. Oznaczałoby to jego wzrost w skali całego roku o 9,3 proc. Co ciekawe, w tym świetle pesymistą jest Birinyi, według którego akcje w USA podrożeją w 2011 r. o 6 proc.