Światowa gospodarka A.D. 2011 – nieco wolniej, ale do przodu

Globalna gospodarka w nowym roku na pewno będzie się rozwijać. Żadna międzynarodowa instytucja finansowa ani żaden bank inwestycyjny nie przewidują już nawrotu recesji. Tempo rozwoju ma być jednak nieco wolniejsze niż w 2010 roku, a także słabsze od prognoz sprzed kilku miesięcy

Aktualizacja: 27.02.2017 05:01 Publikacja: 08.01.2011 04:35

Światowa gospodarka A.D. 2011 – nieco wolniej, ale do przodu

Foto: Archiwum

Na tym tle całkiem dobrze wyglądają prognozy gospodarcze dotyczące Polski. Jeśli im wierzyć, nasza gospodarka nie zwolni, a nawet nieco przyspieszy. Najbardziej ostrożny jest polski rząd, który w budżecie na 2011 r. zakłada zwiększenie PKB o 3,5 proc. Międzynarodowy Fundusz Walutowy w najnowszej prognozie przewiduje wzrost polskiego PKB o 3,7 proc., Komisja Europejska, a także bank HSBC spodziewają się zwyżki tego wskaźnika o 3,9 proc., a na przykład nowojorski bank inwestycyjny Morgan Stanley spodziewa się wzrostu nawet o 4,3 proc.

Wstrzemięźliwość polskiego rządu jest jednak zupełnie zrozumiała. Konsekwencją niedoszacowania tempa wzrostu może być bowiem jedynie przyjemne rozczarowanie, że mimo wszelkich przeciwności i zagrożeń polska gospodarka ma się dobrze, a nawet lepiej niż można było się spodziewać. Natomiast przeszacowanie tempa wzrostu w budżecie może mieć skutki bolesne. Po pierwsze może być konieczne jego korygowanie, a po drugie od projektowanego tempa wzrostu PKB zależy wysokość niektórych wydatków budżetowych.

[srodtytul]Gonienie za bogatszymi[/srodtytul]

Komisja Europejska przewiduje, że w 2011 roku tempo naszego wzrostu będzie takie samo, jak światowej gospodarki – 3,9 proc. – i ponad dwa razy szybsze niż całej Unii, dla której prognozuje zwyżkę PKB o 1,75 proc. Satysfakcja z takich prognoz byłaby niewątpliwie większa, gdyby Polska nie musiała odrabiać wieloletniego opóźnienia. Przy takim tempie, słabszym niż przed kryzysem, doganianie bogatszych będzie trwało jeszcze bardzo długo. Zwłaszcza że i bogaci nie próżnują. Po 2010 r. najszybciej rozwijającym się krajem Unii Europejskiej – wzrost PKB o 4,5 proc. – okaże się zapewne Szwecja.

Wśród głównych czynników rozwoju polskiej gospodarki najczęściej wymienia się stopniową poprawę sytuacji na rynku pracy, wynikające również z tego polepszenie nastrojów zarówno konsumentów, jak i przedsiębiorców, co będzie przekładało się na wzrost ich wydatków, i wreszcie rosnący napływ zagranicznego kapitału.

Zwiększone, zwłaszcza w pierwszym półroczu, będą zapewne inwestycje publiczne, gdyż zbliżają się terminy oddania do użytku wielu obiektów budowanych z myślą o Euro 2012. Znaczącego przyspieszenia inwestycji można w 2011 roku spodziewać się w sektorze prywatnym, bo zarówno większe jak i średnie przedsiębiorstwa mają na kontach dużo gotówki, a warunki kredytowe poprawiają się.

Stopniowy spadek bezrobocia i rosnące zaufanie konsumentów będą sprzyjały wzrostowi ich wydatków, aczkolwiek nieco osłabi ten wzrost podniesienie stawek VAT. Ujemnie na PKB mogą też wpływać wyniki handlu zagranicznego, bo zwiększający się krajowy popyt może tak stymulować import, że będzie on większy od wciąż stosunkowo szybko rosnącego eksportu. Większość analityków zapowiada na przyszły rok podniesienie stóp procentowych w Polsce, co będzie wsparciem kursu złotego. Silniejsza waluta może wyhamować wzrost eksportu z prognozowanych ponad 12 proc. w 2010 r. do 8,8 proc. w 2011 r. i 8,5 proc. w 2012 r.

[srodtytul]Niemcy zapewne spowolnią[/srodtytul]

Wyniki polskiego eksportu w znacznej mierze uzależnione są od koniunktury w Niemczech, które są największym odbiorcą naszych towarów. Wszyscy prognostycy są zgodni co do tego, że Niemcy nie będą w stanie w 2011 r. utrzymać tempa wzrostu z 2010 r. Bundesbank spodziewa się osłabienia tego tempa z 3,6 proc. do 2 proc. i 1,5 proc. w 2012 r. Byłby to zatem powrót do wieloletniej średniej z lat 1992–2005. Komisja Europejska przewiduje, że 2010 r. niemiecka gospodarka zakończy wzrostem PKB o 3,7 proc., a w 2011 r. będzie to już jedynie 2,1 proc. Średnia prognoz analityków opracowana przez agencję Bloomberga to 3,5 proc. wzrostu PKB w 2010 r. i 2,1 proc. w 2011 r. Bardziej optymistyczny jest instytut Ifo z Monachium, który przewiduje wzrost PKB w 2011 r. o 2,4 proc.

Niezwykle efektowne wyjście Niemiec z recesji wynika z tego, że uderzyła ona, co prawda wyjątkowo boleśnie, ale tylko w jeden filar niemieckiej gospodarki. Spowodowane kryzysem kredytowym załamanie światowego handlu sparaliżowało niemiecki eksport. Trwało to jednak stosunkowo krótko, a później świat, zwłaszcza rozwijający się, znowu zaczął kupować dużo niemieckich dóbr inwestycyjnych, które są eksportową specjalnością tego kraju. W rezultacie Niemcy w pełni wykorzystały ożywienie światowej gospodarki, a same już wcześniej przeprowadziły wiele koniecznych reform, w wyniku których ich rynek pracy stał się bardziej elastyczny, a działalność przedsiębiorstw bardziej konkurencyjna i rentowna. W przeciwieństwie do wielu innych krajów, także ze strefy euro, Niemcy nie przeżywały przed kryzysem żadnego boomu na rynku nieruchomości czy kredytowym i dlatego kryzys ten nie spowodował zapaści tych sektorów. Wystarczyło, by świat znowu zaczął masowo kupować niemieckie maszyny, silniki, pociągi czy samochody, by gospodarka szybko stanęła na nogi.

Wzrost w 2010 r. był tak dynamiczny także dlatego, że jeszcze bardziej dynamiczny był spadek PKB w 2009 r. – aż o 4,7 proc. Z tego zawirowania spowodowanego głównie czynnikami zewnętrznymi niemiecka gospodarka wyszła jednak obronną ręką i obecnie podstawy jej rozwoju są szersze niż przed kilku laty. Spółki zmuszone zamówieniami eksportowymi zaczęły zwiększać zatrudnienie i w rezultacie stopa bezrobocia jest obecnie najniższa od 18 lat, a Bundesbank przewiduje, że w 2012 r. spadnie do 6,9 proc. z 7,5 proc. w 2010 r.

Wynikiem większego zatrudnienia i wyższych płac jest wzrost wydatków konsumpcyjnych. Niskie stopy procentowe sprzyjają inwestowaniu w maszyny i wyposażenie spółek, a także w budownictwo. To też sprzyja zatrudnianiu nowych pracowników. W rezultacie wydatki konsumpcyjne już w 2010 r. miały największy udział w zwyżce niemieckiego PKB. Według najnowszych prognoz miało to być 1,7 pkt proc., w porównaniu z 1,2 pkt proc. pochodzącego z eksportu netto i 0,8 pkt proc. z inwestycji. W 2011 r. proporcje te mają już być zupełnie inne. Wydatki konsumpcyjne mają wytworzyć 2,1 pkt proc. wzrostu PKB, a nadwyżka eksportu nad importem doda do tego jedynie 0,1 pkt proc.

W 2011 roku niemiecki rząd zacznie realizować program redukcji wydatków budżetowych, co ma zmniejszyć udział deficytu w PKB do wymaganych w Unii Europejskiej 3 proc. Zdaniem większości analityków, będzie to miało jedynie ograniczony wpływ na tempo wzrostu gospodarczego, bo cięciom mają być poddane przede wszystkim zasiłki socjalne dla długotrwale bezrobotnych i płace w sektorze publicznym. Dodatkowe podatki mają być nałożone na sektor energetyki nuklearnej i przewozy lotnicze. Żaden z tych segmentów nie odgrywa kluczowej roli w niemieckiej gospodarce.

Mniejszy udział niemieckiego eksportu w tworzeniu PKB nie będzie wynikiem gwałtownego zmniejszenia się sprzedaży za granicą, choć pewien spadek będzie zapewne odczuwalny we wciąż przeżywających kryzys krajach strefy euro. Być może osłabnie także dynamika eksportu do najszybciej rozwijających się gospodarek, takich jak Chiny i Indie, bo zdaniem na przykład szefa Banku Światowego Roberta Zoellicka, tak szybkie tempo wzrostu PKB nawet tam jest nie do utrzymania. W sumie jednak Niemcy niewątpliwie utrzymają pozycję czołowego eksportera na świecie, co powinno sprzyjać także polskiej gospodarce.

[srodtytul]W strefie euro wciąż groźba kryzysu[/srodtytul]

Cały euroland będzie się w 2011 r. rozwijać wolniej niż Niemcy. Morgan Stanley przewiduje zwiększenie PKB tego regionu o 1,5 proc., podobnie jak MFW. Bardziej ostrożna jest najnowsza prognoza Europejskiego Banku Centralnego, który spodziewa się wzrostu PKB strefy euro o 1,4 proc. i przyspieszenia do 1,7 proc. w 2012 r. Taka sama jest średnia prognoz analityków sporządzona przez Bloomberga.

W sumie więc zanosi się na lekkie złagodzenie tempa wzrostu po bardziej energicznym niż przewidywano wyjściu z recesji, w czasie której w 2008 r. PKB strefy euro wzrósł jedynie o 0,3 proc., a w 2009 r. spadł o 4 proc. Do ożywienia w 2010 r. walnie przyczyniło się odbudowywanie zapasów i znaczące zwiększenie obrotów światowego handlu. W 2012 r. filarem wzrostu gospodarczego ma być popyt wewnętrzny.

Oczywiście nie można oczekiwać tego wzrostu w krajach najbardziej dotkniętych kryzysem zadłużeniowym, takich jak Grecja czy Irlandia, które w zamian za zagraniczny ratunek przed bankructwem musiały zobowiązać się do drastycznych cięć wydatków budżetowych i podniesienia podatków. Gospodarki tych krajów również w 2011 r. zapewne ponownie się skurczą. Kryzys stoi u granic Półwyspu Iberyjskiego. Jeśli jego ofiarą padnie Portugalia, to podobnie jak w przypadku Grecji czy w Irlandii, nie będzie to miało większego znaczenia dla wyników całej strefy euro. Zapaść Hiszpanii byłaby już jednak bardziej odczuwalna, ale też dość powszechnie uważa się, że rozmiary tej gospodarki są zbyt duże, by mogła ona paść ofiarą obserwowanej wśród inwestorów psychozy „rozprzestrzeniającej się zarazy”.

Ostrożnie stan hiszpańskiej gospodarki ocenia Komisja Europejska. Według jej najnowszej prognozy PKB wzrośnie tam w 2011 r. o 0,7 proc., a struktura tego wzrostu będzie taka, że eksport netto zwiększy go o 1,1 pkt proc., a popyt wewnętrzny zmniejszy o 0,4 pkt proc. Identyczne co do dynamiki hiszpańskiego PKB są przewidywania MFW. Wszystkie te prognozy obarczone są jednak zastrzeżeniem, że nie można „z całą pewnością” wykluczyć, że i Hiszpania nie padnie ofiarą kryzysu.

Natomiast bez takiego ryzyka i szybciej od średniej przewidywanej dla całej strefy euro ma rozwijać się w 2011 r. gospodarka francuska, druga pod względem wielkości w tym regionie. Jej PKB wzrośnie o 1,6 proc. według prognoz Komisji Europejskiej i MFW, a rolę głównego czynnika rozwoju ponownie ma odgrywać konsumpcja wewnętrzna. Wsparciem dla niej ma być przede wszystkim stopniowa poprawa sytuacji na rynku pracy.

[srodtytul]W USA źle na rynku pracy[/srodtytul]

W przypadku Stanów Zjednoczonych w 2011 r. PKB zapewne będzie rósł szybciej niż w strefie euro, ale wolniej niż w 2010 r. Prognozowanie tempa rozwoju największej na świecie gospodarki jest obecnie wyjątkowo trudne, bo zbyt dużo zależy w niej od polityki pieniężnej i podatkowej. Dlatego dość znaczące są rozbieżności prognoz. Na przykład Morgan Stanley spodziewa się wzrostu PKB o 2,9 proc., czyli byłby on taki sam jak w 2010 r. Komisja Europejska przewiduje zaś spadek tempa wzrostu za oceanem do 2,1 proc. w 2011 r. z 2,7 proc. w 2010 r. i ponowne przyspieszenie, ale tylko do 2,5 proc. w następnym roku. MFW też jest w swoich prognozach bardziej wstrzemięźliwy i przewiduje, że amerykański PKB w 2011 r. wzrośnie o 2,2 proc., po 2,7 proc. osiągniętych w 2010 r.

Jednym z głównych powodów spodziewanego spowolnienia w Ameryce jest wciąż bardzo słaba kondycja tamtejszego rynku pracy. Poziom zatrudnienia ma kluczowe znaczenie dla wzrostu PKB, ponieważ wysokość tego wskaźnika w głównej mierze zależy od wydatków konsumpcyjnych. Tymczasem stopa bezrobocia w USA na pewno w 2011 r. będzie zbliżona do 9,5 proc., w porównaniu ze średnią 5,4 proc. dla lat 1992–2005. W dodatku okres bezrobocia wynosi obecnie 20 tygodni i jest dwa razy dłuższy od średniej dla minionych 40 lat.

Negatywnie na mobilność zatrudnieniową Amerykanów oddziałuje też drugi czynnik kluczowy dla poprawy koniunktury gospodarczej – wciąż utrzymująca się słabość rynku mieszkaniowego. Ponad jedna piąta właścicieli domów ma obecnie do spłacenia kredyty hipoteczne przewyższające wartość ich nieruchomości. Trudno w takiej sytuacji oczekiwać, by bezrobotni sprzedawali domy i przenosili się tam, gdzie łatwiej o pracę. Słabość rynku nieruchomości potwierdziło załamanie sprzedaży i liczby rozpoczętych budów zaraz po wygaśnięciu na wiosnę 2010 r. ulg podatkowych.

Końcówka 2010 r. znów dowiodła, że amerykańscy politycy nie szczędzą środków, by na różne sposoby stymulować wzrost gospodarczy. W listopadzie Fed zdecydował się na dodrukowanie kolejnych 600 mld USD na skupowanie z rynku obligacji skarbowych, co ma udrożnić system finansowy. W grudniu zapowiedziano zaś przedłużenie na kolejne dwa lata ulg podatkowych dla wszystkich grup dochodowych i redukcję stawek ubezpieczeniowych płaconych przez przedsiębiorców, co obniży koszty pracy i powinno sprzyjać wzrostowi zatrudnienia. Szacuje się, że w najbliższych dwóch lat koszt tych działań stymulacyjnych sięgnie 1 bln USD. Zwiększy to oczywiście dług publiczny USA. Z obliczeń Komisji Europejskiej wynika, że w 2012 r. dług publiczny USA wyniesie już 102,1 proc. PKB.

[srodtytul]Klucz do wzrostu w Chinach[/srodtytul]

W minionych czterech latach największy udział we wzroście światowego PKB miały Chiny. Tak zapewne będzie jeszcze przez co najmniej dwa lata, bo nadal będą się one rozwijać nieporównanie szybciej niż inne duże gospodarki. Pod względem wielkości produktu krajowego brutto Chiny wyprzedziły w 2010 r. Japonię i przed nimi już tylko Stany Zjednoczone. Rośnie więc znaczenie tego, jak działa chińska gospodarka, dla reszty świata.

Szybki i trwały rozwój Chin w minionych kilkunastu już latach był głównym czynnikiem wzrostu światowego handlu, z czego korzystali zarówno eksporterzy surowców – Australia, Indonezja, Brazylia – jak i dóbr inwestycyjnych – przede wszystkim Niemcy, Japonia i USA. W zamian Chiny zalewają świat masową i tanią produkcją wszelkiego rodzaju artykułów konsumpcyjnych, od odzieży i butów, przez zabawki po elektronikę.

Na najbliższe lata nikt nie przewiduje znaczącego zmniejszenia skali handlu Chin ze światem, natomiast stopniowo ma się zmieniać jego struktura, zwłaszcza importu. Nadal olbrzymią jego część będą stanowić surowce – na przykład w 2010 r. chiński import ropy naftowej był o prawie jedną piątą w ujęciu ilościowym i ponad 60 proc. w ujęciu wartościowym większy niż przed rokiem. Natomiast chińscy importerzy będą szukać na świecie coraz lepszych jakościowo towarów, bo takich potrzebuje zmodernizowana gospodarka i systematycznie bogacące się społeczeństwo. W niemieckich fabrykach samochodów skrócono świąteczną przerwę, by Volkswagen, BMW i Porsche mogły wywiązać się z zamówień złożonych przez chińskich dilerów. W najbliższych latach, podobnie jak w 2010 r., chiński import będzie zapewne rósł szybciej niż eksport.

Według najnowszych prognoz Komisji Europejskiej i banku Morgan Stanley chiński PKB w 2011 r. zwiększy się o 9 proc., a Międzynarodowy Fundusz Walutowy zakłada, że będzie to wzrost o 9,6 proc. Dynamika będzie zatem mniejsza niż 10,5 proc. przewidywane dla 2010 r. Jest kilka przyczyn tego spowolnienia. Po pierwsze, chińska gospodarka nie będzie już wspomagana rządowymi programami stymulacyjnymi, czego wynikiem był niesłychany rozwój inwestycji.

Chińskie władze nie ukrywają też planów studzenia koniunktury, by nie dopuścić do jej przegrzania na przykład na rynku nieruchomości i by zmniejszyć inflację, której roczna stopa w listopadzie wyniosła 5,1 proc., podczas gdy docelowo w założeniach banku centralnego nie powinna przekraczać 3 proc. W celu zmniejszenia inflacji już zaczęto podnosić stopy procentowe, a dalsze podwyżki spodziewane są w 2011 r. Nie jest to jednak wcale pewne, bo chińskie władze wciąż preferują taką politykę pieniężną, która nie powoduje nadmiernego wzmocnienia kursu juana. Stosuje się więc inne metody ograniczania podaży pieniądza. Podnoszone są obowiązkowe rezerwy banków komercyjnych, administracyjnie zmniejsza się poziom akcji kredytowej.

W średnim terminie niewątpliwie będzie konieczne zrównoważenie rozwoju chińskiej gospodarki, w tym zmniejszenie udziału inwestycji w jej wzroście i obniżenie stopy oszczędności. Według specjalistów rząd coraz więcej środków powinien przeznaczać nie na budowę fabryk, ale na rozbudowę systemu świadczeń socjalnych – emerytury, ochrona zdrowia, zasiłki dla bezrobotnych – a także na rozwój oświaty, zwłaszcza w rejonach wiejskich.

[ramka][srodtytul]Opinie[/srodtytul]

[b]Bernd Weidensteiner, ekonomista, Commerzbank, Frankfurt[/b]

Jesteśmy optymistami co do ożywienia gospodarczego na świecie, a zwłaszcza w USA. W Stanach Zjednoczonych sytuacja już się normalizuje po wcześniejszym załamaniu. Popyt konsumencki podnosi się i można się spodziewać, że w 2011 roku nadal będzie rósł. Przedłużenie ulg podatkowych wprowadzonych przez administrację Busha będzie stymulowało gospodarkę i w efekcie wzrost PKB może wynieść w 2011 r. powyżej 3 proc. Sektor budowlany wciąż będzie jednak obciążeniem dla gospodarki. Szybszy wzrost gospodarczy w USA to oczywiście dobra wiadomość dla reszty świata, zwłaszcza że szybko będą się rozwijać także Niemcy oraz gospodarki niektórych państw azjatyckich. Sytuacja poprawi się nawet w krajach z peryferii strefy euro, choć nie spodziewałbym się tam znaczącego odbicia. HK

[srodtytul]Jullian Jessop, główny międzynarodowy ekonomista, Capital Economics, Londyn[/srodtytul]

Dane napływające w ostatnich tygodniach, np. dobre odczyty PKB USA i Chin, rodzą nadzieję, że ożywienie gospodarcze przyspiesza po tym, gdy tymczasowo zwolniło latem. Zniknęły już obawy dotyczące nawrotu recesji. Wciąż jednak jest bardzo prawdopodobne, że ożywienie, przynajmniej w rozwiniętych gospodarkach, będzie stosunkowo słabe i powolne, dopóki nie zostaną rozwiązane strukturalne problemy tych gospodarek. Świat musi przezwyciężyć jeszcze wiele problemów. Znowu zwiększa się choćby nierównowaga między krajami z nadwyżkami i deficytami handlowymi. HK[/ramka]

Analizy rynkowe
Spółki z potencjałem do portfela na 2025 rok. Na kogo stawiają analitycy?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Analizy rynkowe
Prześwietlamy transakcje insiderów. Co widać między wierszami?
Analizy rynkowe
Co czeka WIG w 2025 roku? Co najmniej stabilizacja, ale raczej wzrosty
Analizy rynkowe
Marże giełdowych prymusów w górę
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Analizy rynkowe
Tydzień na rynkach: Rajd św. Mikołaja i bitcoina
Analizy rynkowe
S&P 500 po dwóch bardzo udanych latach – co dalej?