Ostatni tydzień przyniósł na GPW realizację optymistycznego scenariusza. Główne indeksy w piątek podjęły próbę ataku na szczyty hossy. Tymczasem jeszcze niedawno wydawało się, że realna jest groźba realizacji zupełnie innego scenariusza – wybicia w dół z kilkumiesięcznej konsolidacji.
Z punktu widzenia analizy technicznej posiadacze akcji mają powody do zadowolenia, a ewentualne trwałe przebicie poziomów oporu byłoby teoretycznie zapowiedzią kontynuacji długoterminowego trendu wzrostowego na GPW. Technicznie zalecaną strategią pozostaje trzymanie w portfelu akcji w oczekiwaniu na dalsze zyski.
[srodtytul]Fundamenty komplikują sprawę[/srodtytul]
Niestety, tak jednoznacznie optymistyczny obraz sytuacji znacznie komplikuje analiza wydarzeń w sferze fundamentalnej. Z jednej strony trend wzrostowy na GPW i na rynkach światowych zdaje się mieć potwierdzenie w serii świetnych danych makro z USA. Z drugiej, z naszej rodzimej gospodarki nadchodzą ostatnio sygnały o zupełnie odmiennej wymowie. Jak pogodzić te wszystkie czynniki?
Zacznijmy od naszego podwórka. Najważniejszym wydarzeniem mijającego tygodnia była publikacja najnowszego odczytu wskaźnika PMI dla polskiego przemysłu. Tym razem sprawa jest o tyle warta uwagi, że indeks mocno spadał już drugi miesiąc z rzędu. Łączna zniżka w styczniu i lutym wyniosła 2,5 pkt. Sygnał jest niepokojący z dwóch powodów. Po pierwsze, tak wyraźnego zwrotu w dół nie zanotowano od końca fazy spowolnienia gospodarczego na przełomie lat 2008/2009. Po drugie, spadek odbywa się z poziomu, który sam w sobie wydaje się niebezpieczny. Jeszcze dwa miesiące wcześniej PMI znalazł się bowiem najwyżej od połowy 2004 r. Wówczas pisaliśmy, że tak wysokie na tle historycznym odczyty to przestroga, że nie ma już wiele pola do dalszej poprawy, otwiera się natomiast pole do zniżki po przegrzaniu koniunktury. Ten scenariusz zdaje się więc realizować.