Zakończony wczoraj maj przyniósł inwestorom sporą huśtawkę nastrojów. Miesiąc podzielił się pod tym względem niemal idealnie na pół. Podczas gdy w pierwszej połowie WIG20 konsekwentnie osuwał się w kierunku 2800 pkt, to druga połowa stała już pod znakiem odrabiania strat.
[srodtytul]Podobnie...[/srodtytul]
Pod pewnymi względami miniony miesiąc do złudzenia przypominał to, co na GPW działo się w maju ubiegłego roku. Podobnie jak wówczas, także tym razem bezpośrednim impulsem, który wywołał nerwowość na rynkach, były obawy dotyczące kryzysu zadłużenia w Grecji. Gdyby to podobieństwo miało się utrzymać, to niestety rozpoczynający się czerwiec nie przyniósłby pocieszenia dla inwestorów – przed rokiem przez niemal cały czerwiec WIG20 powoli osuwał się w dół, grożąc pogłębieniem dołków majowej korekty spadkowej.
[srodtytul]...a jednak inaczej[/srodtytul]
Jest jednak jedna, zasadnicza różnica między obecnymi wydarzeniami a tymi sprzed roku. Chociaż źródło niepokojów było podobne, to tym razem fala spadkowa WIG20 okazała się znacznie spokojniejsza niż w maju 2010 r. Podczas gdy wówczas od kwietniowego szczytu hossy do majowego dołka indeks dużych spółek osunął się o prawie 13 proc., tym razem skala przeceny ledwie przekroczyła 4 proc. Najwyraźniej inwestorzy mimo wszystko reagują obecnie znacznie spokojniej na niepokojące sygnały z obrzeży strefy euro.